Anatomia procesu decyzyjnego

Gold Coast, Australia

kontynuacja wątku z poprzedniego wpisu
11 listopada 2022

Źródło „braku” nadal nieznane. Mam jakąś wewnętrzną blokadę, która opada ostatnio rzadko, a aktywna nie pozwala mi dostrzec, prawdy… Przed czymś się bronię i uciekam.
Od kiedy wygrzebałam się z paskudnego choróbska staram się ustalić co to jest. Choróbsko myliło zmysły i emocje.
Teraz pomysłów na odpowiedź mam kilka, równie wiele poczuć na ten temat, ale brak mi tej jednej- jednoznacznej.
Chciałabym wreszcie poznać ostateczny kierunek, w którym mam podążać w najbliższym czasie, ale nie potrafię go ustalić. Oczywiście nie mówię tu o śmierci, ten kierunek wszyscy znamy, choć udajemy, że nie istnieje…
Zanim to nastąpi, mam cele, plany, które powoli realizuję i cieszę się tym, co cieszy mnie każdego dnia. Niby banalne, ale nie, to wcale nie jest takie oczywiste…

12 listopada 2022

Wraz z poranną modlitwą, przyszło zrozumienie. Przynajmniej jednej z warstw. Tu chodzi o dom!
O strach przed zanurzeniem się w nim, żeby uniknąć bólu po jego stracie. Brak decyzji, nadal nie wiem, czy to tu… No i dlaczego coś się zmieniło? Dlaczego nie mogę mieć dwóch domów, jak przez ostatnie lata?

04 grudnia 2022

Prawda jednak lubi mieć wiele warstw– prawdy poznania, tak to nazywam.

Boję się zobowiązań. Osiadłość w jednym miejscu niesie obietnicę stabilizacji, a wraz z nią przestrzeni na rozmaite małe i większe radości, które są możliwe właśnie dzięki stabilizacji.
A jednocześnie jest to zobowiązanie, które wydaje mi się często „duże, kudłate i wredne”- boję się go. Czemu tak jest? – wciąż nie mam pewności.
Być może wszystko dla mnie opiera się na poczuciu- jeśli jest coś, co sprawia, że żyję, czuję się ożywiona, radosna, prawdziwa… to naturalnie za tym chcę iść. Od jakiegoś czasu jest to pragnienie, żeby wrócić do Polski. Zwariowałam/zwariowała! Mieszkam/mieszka w Australii i chce wracać do Polski!
Ale może właśnie brak mi tego wielkiego ZOBOWIĄZANIA, którego zawsze tak się bałam?

Let the life flow through you. Enjoy the ride!

8 grudnia 2022

Szukając pomocy we własnych notatkach, w obliczu poczucia „rozkroku” oraz strachu przed przyznaniem się do właściwie już podjętej decyzji, znalazłam… Znowu zapomniałam…

Jestem doskonała, całkowita i zupełna w każdym momencie swojego życia.
Akceptuję siebie taką, jaką jestem, zasługuję na miłość, jestem kochana, jestem bezpieczna.
Dzielę się z innymi, ponieważ jestem zupełna i mam w sobie wystarczająco wiele, by podzielić się tym ze światem.
Jestem kochana, jestem bezpieczna. To, co daję innym pochodzi z nieskończonej obfitości w moim sercu, chcę się nią dzielić.
Dziękuję.
Rozumiem, że mogę o tym zapomnieć, wybaczam to sobie i wiem, że wtedy ponownie usłyszę Twój głos- zawsze jestem kochana, całkowita i zupełna.
Dziękuję Ci Boże, dziękuję Wam moi Duchowi Opiekunowie i Przewodnicy.

I am full and complete at any single stage of my life. I’m good enough, I am enough to be loved, I am loved, I am safe.

I share because I am enough and I have enough, I deserve love and I am loved.

I don’t have to prove it therefore I give from the abundant heart, because there is enough and because I want to share this abundance with others.

Thank you.

I know I’m forgetful and I may forget this. I hope to hear your voice that I am full, complete and loved. Always.

Thank you God, thank you my guides and guardians.

Uspokajam się.

26 grudnia 2022

Spokój nie trwał długo, przyszły cholerne upały. Australijskie lato w pełni.

Upał mnie wykańcza, już nie potrafię żyć w lecie… Brak mi sił, zmęczenie, senność i to paskudne uczucie, że słońce pali mi skórę, a wszystkie organy kurczą się w jego ogniu. Mózg działa jedynie w najbardziej prymitywnym trybie, synapsy ugotowane, ścięte białko… Tak, chcę od lata uciec, dopóki moje jego odczuwanie się nie zmieni.

7 stycznia 2023

Lato trwa, nic się nie zmieniło. Boli mnie skóra kiedy tylko pierwsze promienie żaru na nią padną, a to wyzwala we mnie pokłady gniewu, o których nie wiedziałam, zapomniałam…?
Może żadne z tych, po prostu cierpię, a umysł gra w paskudne gierki.
Zanurzona w nieprzyjemnych emocjach, przypomniałam sobie o słowie „nienawidzę”. Nie używam go, nie mam powodów, cokolwiek by się nie działo, a jednak teraz nienawidzę lata.

Nie czuję się sobą.
Dzień po dniu, przez większą część każdego z nich, o ile nie pracuję, znajduję się  stanie ucieczki. Niedobrze mi od tego wszystkiego. Ciężko mi skupić się na czymś innym niż praca. I oczywiście sport.

Ale walczę o odrobiny radości każdego dnia.
Wstaję wcześnie, żeby jeszcze uszczknąć dla siebie nieco czasu spędzonego na aktywnościach na dworze zanim słońce zacznie piec na dobre, biorę nieskończoną liczbę zimnych pryszniców w ciągu dnia (żeby tylko były faktycznie zimne…), na basen już nie chodzę, bo woda w nim gorąca, w oceanie ciepława, ale jeszcze do zniesienia.
Szukam chmur i cienia, gdy ich nie znajduję jadę na spacer do centrum handlowego, żeby poruszać się w klimie i między lodówkami marketów. Jeszcze do niedawna nie pomyślałabym, że będę uspokajać się w dużym kompleksie handlowym, ale teraz system nerwowy jest w takim stanie, że  właśnie tam w zimnie się uspokajam.
Medytacje, afirmację, wizualizacje i inne tego typu pomoce są pomocne na krótką metę.
Chyba najbardziej pomaga modlitwa, a szczególnie ta wysłuchana o ciężkie chmury.
Staram się postępować według własnej zasady

“powoli rób swoje, nigdy nie wiesz, jak ci się może za moment poszczęścić”.

Ania Stan

Nie zmienia to faktu, że lubię się ruszać, lubię być na dworze, a boję się obecnie wyjść z domu, żeby nie poczuć tego żaru. I często jest mi po prostu przykro, bo nie żyję, a wegetuję. Dzień po dniu.
Szkoda życia.

Jednak konsekwentnie robię swoje.
Wsiadłam na rower i pojechałam na siłownię, żeby poruszać się w klimie. Odzyskałam radość, a międzyczasie modlitwa o chmury została wysłuchana, zgęstniały i częściowo przykryły palące słońce. Zrobiło się piękniej.

Potęga wiary, czy to nie ona pomaga nam kreować własną rzeczywistość?
Pomodlę się też, żeby polskie lato było w tym roku łaskawe, bez upałów…

Zaklinacz rzeczywistości

“Przedsłowie”

18 lipca 2021

Prawda, czasem jest smutna, jako ludzie jesteśmy… coś jakby “elastyczni”…
Są tego minusy, ale jest też przecież i pozytywny aspekt- możemy wybrać w każdej sytuacji- możemy wybierać lepiej nie tylko dla siebie, ale i dla innych.

Sama dobrze wiem, że to bardzo trudne, czasem wręcz wydaje się niemożliwe- wskrzesić w sobie coś pozytywnego, kiedy człowiek ma dość, jest zmęczony, czy chory, ma doła lub przeżywa tragedię.
W bardzo ciężkich chwilach łatwiej złapać się najprostszego rozwiązania, czyli kości.

Ale można spróbować na taką kość popatrzeć, powąchać ją i dać sobie chwilę (może i dłuższą) zanim człowiek zareaguje, ona nie musi zadziałać w ten sam sposób, jak na obrazku…

22 – 24 lipca 2021

Tarapaty

Od dwóch dni jest mi niemiłosiernie zimno, głównie w głowę, nawet czapka nie pomaga. Być może to przemęczenie.
Tak, czuję się zmęczona. Staram się robić lepiej, tworzyć wokół lepszy świat, być dobra, pielęgnować w sobie światło, gdy na zewnątrz zaczyna panować mrok.
To światłem chcę się dzielić, wystarczy nam brudu.
Czasem jednak potrzebuję odpocząć, chcę uciec, uciekam, nie da się daleko, wracam, dopada mnie negatywny aspekt ludzkiej rzeczywistości, którą tak wielu z nas nadal przetwarza… Jest mi niedobrze, nie mogę jeść, śnią mi się paskudne rzeczy, jest mi zimno. Chcę odpocząć.

Uciekam w pracę, lubię to robić, kiedy pracuję jest mi łatwiej, łatwiej przymknąć oko na to, co sercu niemiłe, łatwiej wskrzesić radość i uśmiech, nawet w odpowiedzi dla gbura.

Kiedy jestem sama absurd działań rządowych i pandemicznej historii sprawia, że zbiera mi się na wymioty (dosłownie), plastikowe worki na śmieci i nasza bezmyślność  mnie dobijają. Ruszam się, tu mnie nie dościgną. Ciało ma dość, jest mu zimno, to i owo  boli, pewnie jest też głodne, ale jak mam jeść, kiedy jestem pełna powyżej czubka głowy? Ciało trzęsie się, jest zmęczone.
Potrzebuję odpocząć i śnić o kolorowych tęczach.
Nie umiem spać, a kiedy przysnę śnią mi się zazwyczaj paskudne koszmary…

To, na czym skupiam uwagę, istnieje

Znowu zapomniałam, że życie to przygoda i spoważniałam, zmęczenie nie zawsze jest najlepszym przyjacielem człowieka. Cieszę się, że właśnie sobie o tym przypomniałam.
Dziękuję Ci Jezu Chryste, ufam Tobie.
To światło jest we mnie, niech mnie prowadzi.

Raz po raz otrząsam się z durnych myśli, z myśli brudnych i nieładnych.
Mogę to zrobić, każdy może, choć czasem to niezwykle trudne.

Przyglądam się im.
Wiem, że kiedy doprowadzę się gdzieś na skraj warunków bytu, myśli stają się bardziej dramatyczne, trudne i szybko formują stada.
Głodna, zmęczona, przemarznięta, słyszę, jak tworzą chmary paskudnych, mrocznych scenariuszy rzeczywistości, ale przecież wiem, że to tylko strach.
Być może właśnie dlatego sprowadzam się do tych skrajności, żeby się z tymi strachami mierzyć raz po raz i nie dać im wygrać, nie lubię się bać nieoczekiwanego, choć to akurat jest w życiu pewnikiem…

Nie lubię też, żeby ktoś decydował za mnie, a już na pewno nie rząd.

Stronię od wiadomości- oczywistej pułapki strachu.

Od dłuższego czasu nie wierzę już w badania i prognozowane scenariusze naukowe, wierzę za to, że to, w co wierzę istnieje w moim życiu.
Dlaczego?
Zwyczajnie obserwuję to w przeróżnych objawach własnej codzienności.
Czemu więc nie miałabym tworzyć obrazów, które zamiast strachu przynoszą radość?

Szukam w życiu spokoju. I tak zbyt często dopada mnie wewnętrzny huragan.

Zakładam różowe okulary, ale staram się patrzeć ponad nimi, kiedy trzeba.
Kiedyś tego nie potrafiłam, różowość przesłaniała widoczność, czasem to dobre, czasem bolesne.
Całe szczęście, jedno do dziś się sprawdza- to, co prawdziwe w treningu sportowym, działa też w innych obszarach życia – praktyka czyni mistrza.

Wznawiając trop wiary- czuję, że bierzmowanie (które „stało się” właściwie  przypadkiem- przecież dopóki nie miałam zostać matka chrzestną bratanka, wcale o nim nie myślałam), jest obok urodzin, jednym z najważniejszych wydarzeń w moim życiu.

Wierzę i ufam coraz mocniej, to dużo lepsze niż ciągle się czegoś bać lub być na coś złym.

Nauka o tym jak można dystansować się do własnych i cudzych myśli też pomaga.
Bogu dziękuję za sport i za jogę. Pomagają mi być lepszą dla siebie i w stosunku do innych.

26 lipca 2021

Transient

One of the first learned words coming to Australia, Gold Coast to be specific.
Nothing lasts too long, things change quickly.
It took me many travels to kind of comprehend it though…
I don’t think I could ever understand it and live in peace with the fleetingness in life without the faith.

31 lipca 2021
AU Gold Coast, kolejny bezpodstawny lockdown

The story lives on the exponential function- you feed it giving it a base larger than 1 and the story grows, you replace it with a number smaller than 1 and it starts dying.

Stado

Owce poszły, jedna za drugą, niestety, barany idą za nimi, nawet nie zdając sobie z tego sprawy…

To, co karmię, żyje.

Przykro mi oglądać i słuchać jak zatracamy się w pandemicznym dramacie, nawet, gdy wydaje nam się, że jesteśmy przeciw niemu. Nadal o tym mówimy, wieść płynie w eter  jednocześnie pozostając bytem sztucznie podtrzymywanym przez nasze głosy, niezdolnym do życia, gdy się zamkniemy.
Jeśli tylko każdy z nas skupiłby swoje codzienne wysiłki na przykład na tym, co daje mu tego dnia radość, nie na tym czego się boi, czy przeciw czemu walczy…

Spróbuj skoncentrować się DZIŚ na tym, co przynosi Tobie radość.
Co to jest? Czy mogę odnaleźć źródła radości w codziennych czynnościach?
Może niektóre z tych czynności trzeba wyeliminować, jeśli to możliwe?

Telewizji nie oglądam od około jedenastu lat, radia słucham w samochodzie tylko wtedy, kiedy jest audycja pełna żartów i śmiechu lub gdy grają muzykę, która mnie cieszy.

Emocji wokół tematu, który smutkiem, strachem lub gniewem zawieszamy nad sobą od ponad 1,5 roku jest dużo.

Strach jest najsilniejszą i najbardziej podsycaną przez media i rządy emocją, w jej gąszczu łatwo się zatracić, łatwo zgubić siebie samego, siebie nawzajem. Gniew jest jej pochodną.
Obie znam świetnie, towarzyszą mi całe życie.
Zastąpienie ich radością to ogromny wysiłek, bo kiedy przyjdą, bezlitośnie palą żywcem wszystko we mnie.

Staraj się przezwyciężać strach, nie pozwól mu Tobą zawładnąć.

Stroń od tak zwanych wiadomości, czyli od wszelkich mediów- to one sieją wśród nas największy terror i niezgodę, przecież tym właśnie żyją.

Nie mówię nic nowego, to przecież nie jest specyfika „naszej” ery- dajcie im chleba i igrzysk powiedziano już dawno temu…

Nie bój się własnego zdania, ale uważaj- jeśli wynika ono ze strachu, a gniew jest jego pochodną, bądź czujny.

2 sierpnia 2021

Totalitaryzm Totalitarianism

Dosięgnął również Australii.

Rząd, w demokratycznej wizji, ma być powołany do ochrony społeczeństwa godzącego się na ustanowienie rządu w tym właśnie celu.
A co dzieje się teraz?
Widzimy co.
Rządy na całym świecie wykorzystują sytuację związaną z „nową” chorobą, żeby nam coraz szybciej i mocniej dokręcać śrubę.

Na pewno mają w tym cel. Słuszny? Nie wiemy.
Ochrona planety? Może.
Sprostanie wyzwaniom dla ekonomii przy kolejnych lockdownach? Może.

Ale czy lockdowny są słuszne?

Tyle jest teraz pytań bez jednoznacznych odpowiedzi…

Jedno jest dla mnie pewne – nie dajmy się podzielić.
Nie wiemy do czego na to wszystko doprowadzi, ale w kupie siła.
Razem mamy siłę sprawczą, podzieleni, nie mamy żadnej siły.

3 sierpnia 2021

I let my inner light shine on

Od dwóch dni na zewnątrz panuje lekka ciemność, chmury zasnuły niebo, od oceanu powiewa martwym glonem i zdechłą rybą. Wilgoć jest wszędzie, jest po prostu ponuro.
Gdy taka aura przedłuża się w trakcie kolejnego pieprzonego lockdownu, trudniej o optymizm. Wiem, jak to jest w Polsce, mroczna pogoda nie pomaga trzymać pionu…
Ale kto nie będzie go trzymał dla mnie samej, jeśli ja tego nie zrobię?

Nie jestem religijna, ale wierzę w boską moc i czuję się zaopiekowana.
Jeśli wierzysz w siebie i własną siłę, to też wiara.
Wiara jest potężną siłą.

Dziś, mimo kolejnej nocy krótkich i niespokojnych snów zaczynam znów czuć i widzieć wewnętrzne światło. Lubię to uczucie.

Dziś będę nazywać rzeczy po imieniu, dziś wierzę w logikę, którą ja odczuwam, jako logiczną. Dziś nie mam o czym rozmawiać z ludźmi, którzy pozostają zbyt głęboko w temacie pt. szczepionka i mają fantazyjny, jak dla mnie pomysł, że jeśli wszyscy się zaszczepimy totalitarny terror rządów (czytaj- dotkliwe restrykcje) skończy się i wszystko wróci do normy.

Nie mam ochoty rozmawiać z tymi, którzy publikowanymi statystykami usprawiedliwiają nierząd rządów. Nie mam ochoty wyjaśniać czego sięga moje zrozumienie obecnych zdarzeń, ani się z tego tłumaczyć.

Pozornie nie do końca pozostaje to w linii z tym, co opublikowałam wczoraj- nie dajmy się podzielić, ale czy na pewno?

Nie potępiam nikogo z nas, jakiekolwiek mamy poglądy, ale muszę czasem otworzyć wentyl i być ze sobą samą szczera.
Przecież niemożliwym jest, żeby zawsze zgodzić się z każdym.

Jeśli popatrzysz na mnie krzywo i stwierdzisz, że mi odbija, uśmiechnę się i być może przyznam Tobie rację. W końcu nie ma co się szarpać o kość, której żadne z nas nie dostanie, a wyścig do smyczy i kagańca mnie nie interesuje.

Dziś mam dość sloganów, w tym moich własnych głoszących rób swoje i nie przejmuj się tym, co dzieje się na około, a jednocześnie co innego nam pozostaje?
Wyjść samemu  na ulicę i zaprotestować w pojedynkę? To raczej naiwne jak również bezcelowe.

Więc dziś będę robić swoje i dziś znajdę radość oraz małe radości i postaram się nie dać zmartwieniu pola szansy.
Tak mi dopomóż Bóg.

Wyszłam i znalazłam radość, znalazłam pokrewne dusze.

Czasem bywa, że przeżycie dnia w dzisiejszych czasach wymaga wzmożonego wysiłku.

Potrzebujemy siebie nawzajem.