Przyjrzyj się uważniej

Strach przed śmiercią, czy strach przed życiem

Tak bardzo boimy się śmierci, że nie żyjemy za życia. Jeden z paradoksów ludzkiego istnienia.

A pamiętasz przyjacielu, jak to było, kiedy stąpaliśmy po skrzącym się od słońca lodzie życia, wtedy, tamtej ostatniej zimy razem nad jeziorem?

Czyż nie było nam wtedy dobrze? Śmialiśmy się, bawiliśmy, wszystko nas inspirowało, ciekawiło, nie baliśmy się, że lód się załamie. Ach jakże pełny i wspaniały był to czas!

Co sprawiło, że nasze drogi rozeszły się?
Dlaczego, kiedy ja wpadłam w wirującą barwami wielu tęcz krainę żywego życia, Ty zostałeś w naszym malutkim miasteczku?
Jak to możliwe, że tego samego dnia nasz wspólny świat rozdzielił się na dwa tak różne?

Poza granicą strachu, czyli przyjrzyj się sobie

I believe there actually are no boundaries that we have to limit ourselves to.

You choose your reality. So far I have been choosing mine and it feels right to say we all can do that.

Obviously this is not done by listening to “good” or not so good advices from other people only.
You do listen, everybody in your life is your teacher but you listen to your inner light first and in the end.
And give yourself a spacetime room to choose what’s right before you decide, before you act.

Question what you hear and see, what you’ve been taught, question so called science and your own sanity and motives behind your actions.
Watch closely, observe, listen, do less, think less, have the courage to be you, claim you.

Will you dare to see what arrives?

The night is quiet
The night is safe
Comes early morning,
The bird gets scared

Obserwacja narzędziem rozwoju

Z mojego dziennika, czerwiec 2017, Warszawa:

„Moje przyjazdy do Polski w ciągu ostatnich lat są niezwykle pouczające.
Patrząc wstecz dostrzegam jak wiele nauczyłam się dzięki nim o sobie i ludziach w ogóle.
Ciągle uczę się jak przeczekać zamiast uciec, nawet przez ból (czasem głównie przez ból) i jak stawiać czoła własnym demonom.
Uczę się kontaktu ze sobą i jak ufać sobie stając się dzięki temu silniejszą.

Nie jest to łatwy proces, ale cieszę się, że idę taką drogą, bo mimo wielu ciężkich dni, życie staje się piękniejsze, a wiele spraw łatwiejszych.
Łatwiej mi dostrzegać własne zachowania, ograniczenia, schematy oraz te u innych ludzi.

To ostatnie zdaje się łatwiejsze, gdyż poziom własnego oporu, żeby zobaczyć prawdziwe oblicze i motywy innych jest dużo mniejszy niż w stosunku do siebie…

Rozwój osobisty, rozwój duchowy to nie kończący się nieliniowy proces.
Na nowo i nieustannie odnajduję coś, nad czym warto popracować.”

No właśnie, po co pracować nad sobą?

Obserwuję, że jak już uda mi się zmienić w sobie kolejną rzecz, pewne aspekty mojego życia stają się łatwiejsze.
Pojawia się więcej spokoju i radości, łatwiej mi zrealizować kolejny cel lub coś poprawić w relacji z innym człowiekiem/innymi ludźmi, czy przetrwać kryzys i cięższe chwile.

Wchodzimy w szczegóły.
Silna czy słaba strona?

Wszystko zależy od sytuacji, od naszych motywów i emocji stojących za naszymi działaniami/czynami.
Jedna cecha może być w danych okolicznościach moją przewagą, czy też silną stroną, podczas gdy w innych stanie się moją słabością.
To samo dotyczy mnie jako jednostki, jak również dowolnie dużej grupy ludzi.

Na przykład działanie “z automatu”, czy też to, co nazywam “know how” może być niezwykle pomocne w wykonywaniu codziennych czynności, nad którymi nie trzeba rozmyślać, ale nieadekwatne w innych sytuacjach (może nas ograniczać).

Analogicznie, w grupie jesteśmy silniejsi- więcej nowych idei, burza mózgów, twórczość wzrasta, razem łatwiej możemy tworzyć wspaniałe projekty, ale w dużej grupie łatwo o niepotrzebne konflikty, szufladki, a w “masie” o morderczo-odmóżdżającą panikę.

Emocje są zarażalne. Znajdujesz się w otoczeniu ludzi operujących właśnie na niskich częstotliwościach negatywnych emocji i dużo wysiłku kosztuje, żeby nie dać ściągnąć się w dół.
Odwrotna sytuacja jest również prawdziwa.

Wszystko w życiu jest względne.

Pozorna wolność

Nie lubimy ograniczeń, chcemy je znosić, chcemy wolności.

Wirusowa historia pokazała mi bardzo wyraźnie, że znakomitą większość ograniczeń tworzę sama w sobie poprzez interpretację rzeczywistości.
Zanim do tego doszłam, wiele było dni kiedy miałam wrażenie, że gniew i bunt na stosowany z zewnątrz przymus rozłupią mi głowę i wszystko wokół.

Tak się jednak nie stało, za to uporałam się z kilkoma własnymi ograniczeniami, którą to niewygodną pracę odkładałam już długo „na później”.

Obecnie odczuwam skutki tej wewnętrznej wolności w postaci poprawy jakości mojego życia, niezależnie od warunków zewnętrznych.

I za to jestem niewypowiedzianie wdzięczna.

Ciężkie chwile w życiu zawsze przyjdą, nie ma co ich sobie dodatkowo uprzykrzać. Lepiej zmienić w sobie co można, żeby ułatwić sobie życie.