Pudełko i równowaga

(inner voice) Get out of the box.
(my mind asking) What’s wrong with the box?
(inner voice) Nothing, I just don’t want to be in it.

Podłoga

Beton i sztuczna uprzejmość kelnera (choć czasem prawdziwa).
Z drugiej strony widok na Ocean.
On jest taki piękny, ona tak zachwycająca, niezmiennie przyciąga moją uwagę, odwraca jej kierunek. Czasem zastanawiam się kiedy zapomnę o brudnych talerzach w zmęczonych rękach i ledwo napoczęte posiłki wylądują w czeluściach dywanu lub na płycie betonowego lotniska, z którego startowały w kierunku krainy Głodnych Oczu.

Kelnerom należy się szacunek, to nie jest łatwa, ani lekka praca.
Po pierwszych trzech rundach z pełnymi, wielgachnymi, często podwójnymi talerzami (podobno tak jest bardziej elegancko…) w kierunku stołów, a następnie nadal niemal pełnymi z powrotem w kierunku kuchni (to marnotrawstwo nie przestaje mnie szokować), mam dość.
Mój umysł odmawia posłuszeństwa rutynie, ucieka.

Chciałabym rozmawiać więcej z ludźmi, po to wróciłam do tej pracy, tę jej część lubię.
Lubię też być w ruchu, ale ile razy na przestrzeni wielu godzin można robić w kółko to samo?
Taśma, nie ma kiedy gadać, trzeba nosić. Jestem znudzona, w końcu nie marzyłam o pracy w fabryce.
Dlaczego urodziłam się inna? Po co? Co z tym zrobić?
Na pisaniu nie zarabiam (jeszcze, mam nadzieję, że to się w końcu zmieni), na uczeniu niewiele.
Chciałabym robić więcej jednego i drugiego, robić to, co lubię, a resztę zostawić tym, którzy tę „resztę” lubią.
To musi być możliwe, ale jak to zrobić?

Proszę o wskazówki każdego dnia, ale dziś znowu brakuje mi cierpliwości. Proszę o umocnienie w wierze, w zaufaniu, piszę, uspokajam się.
Zaraz włożę moją „żołnierską” koszulę i ponownie pomaszeruję w kierunku stołów…

Walk the talk

Po wielu tygodniach ostrej pracy wytrwałam do trzech dni wolnego (dzięki ci błogosławiony, do dziś niespotykany harmonogramie pracodawcy).

Jeden dzień na zewnątrz pudełka to tak naprawdę żadne wolne, nawet nie zdążysz dotrzeć do jego skraju, zanim wchłonie cię ponownie.
Trzy dni pozwoliły mi wyrwać się z wyścigowego zaprzęgu i oprzytomnieć nieco.
Każdemu, zresztą ze sobą na czele, powiedziałabym zmień pracę, niszczy cię to, co nie dla Ciebie, szkoda życia.
I rozumiem własne słowa, chociaż jednocześnie odczuwam głęboką wdzięczność za tę pracę i ogromny dla niej szacunek, też dla moich współpracowników.
Ale rozumiem, że muszę ją zmienić, więc teraz, po wielkich słowach, pozostaje mi techniczne wykonanie, jak często nazywam realizację marzeń.

Więc wykonuję tak, jak umiem…
Siedzę i piszę dalej, czy mi się chce, czy nie chce, siadam i robię.
I tak muszę, bo bierność, a także niepisanie (czyli połykanie myśli, które nie powinny zostać wewnątrz) męczą mnie niezwykle.
Publikuję, co napiszę, przygotowuję zajęcia dla uczniów, uczę, szukam kursów, żeby podnieść kwalifikacje w tym, co mnie interesuje oraz możliwości dochodu spoza pudełka, szukam też innej pracy.

Mam wrażenie, że to wszystko idzie mi zbyt wolno, poddaję się temu wrażeniu i denerwuję się.

Cierpliwość to bardzo cenny dar.

Rozmyśliwanie boli

Ania od kilku dni nie mogła przestać myśleć o pracy, po ostatnim tygodniu tak bardzo chciałaby tam już nie wracać.
Dużo ją to myślenie kosztowało, starała się odwrócić uwagę umysłu, skoncentrować na tym, co lubi, co daje jej radość, ale uporczywe myśli powracały.

Obserwowała z podziwem, jak jej umysł stara się uciec, ale tak naprawdę męczył ją ten natłok powtarzających się myśli.
Modlitwy o pomoc jak zawsze w końcu przyniosły upragniony spokój.
Otrzymała również i praktyczną pomoc- w pracy niewiele się działo i mogła wcześniej wyjść.
Jednocześnie dziś nawet jej się podobało- udało się w końcu pożartować z kilkoma klientami, śmiech to radość.

Jej nastawienie w końcu się zmieniło, na drugi dzień poszła do pracy w skowronkach.
Cóż za ulga odzyskać radość życia!

Jak ona dziękowała Bogu za wysłuchane modlitwy, za miłość i opiekę!

Na drugi dzień obcięli jej godziny do 1/3 dochodu, na dodatek ktoś przyczepił się do spodni, które do tej pory nosiła do pracy, że nie takie (a przez ostatnie tygodnie były zgodne z wymogami).
Zapytała o powód zmniejszenia liczby godzin i czy może coś poprawić w wykonywaniu swojej pracy, jeśli w tym leży przyczyna zmiany.
Przełożony z nią porozmawiał następnego dnia. Podczas tej szczerej, choć niekoniecznie łatwej rozmowy dotarło do niej, że faktycznie nie jest we właściwej branży.
Przynajmniej starałam się -pomyślała – próbowałam pracować lepiej i zmienić swoje nastawienie.

Poczucie wartości

Twoja wartość nie zależy od słów, czynów, czy opinii innych ludzi, a nawet Twoich własnych myśli.
Jesteś tak samo ważny, jak każdy inny człowiek. Od Ciebie zależy, czy tak się będziesz czuł.

Długo się uczyłam, jak wzmocnić wewnętrzne poczucie wartość, jak znaleźć uznanie we własnych oczach, jak zbudować pewność siebie. Jak zrozumieć, że to, co mam do powiedzenia jest ważne- jak słuchać tego wewnętrznego głosu i nie dać się omamić „ekspertom” i „autorytetom”.
Kiedyś zakładałam, że wszyscy mają rację, tylko nie ja, zawsze stawiałam się w pozycji pokonanego, winnego czy też ofiary sytuacji.

Gdybym nie zmieniła swojego podejścia, nie wytrzymałabym w obecnej pracy pierwszego miesiąca.

Codzienna gonitwa

Mam przedziwną relację z czasem.
Właściwie każdego dnia, nawet kiedy obudzę się wypoczęta i spokojna, w pewnym momencie poranka (dość szybko zresztą) zaczynam odczuwać, że muszę się spieszyć, bo nie zdążę.
Czasem faktycznie tak jest, że chcę zebrać się, żeby zdążyć popływać/zrobić jogę/trening (wstaw dowolne) lub napisać nowe opowiadanie, czy przygotować następną lekcję na zanim pójdę do tak zwanej zwyczajnej pracy zarobkowej.
To samo mam po tej pracy. Mam wrażenie, że muszę gnać na złamanie karku, bo znowu nie zdążę…

Ale po co i do czego ten pęd i pośpiech każdego dnia?
Przecież on nie zawsze jest konieczny.
Cóż usprawiedliwia ten pęd w dzień wolny?
To ogromny stres i w codziennej gonitwie łatwo zapomnieć właściwie jakie wartości są moimi priorytetami, a także o tym, że moja wartość nie zależy od tego, czy zrobię jeszcze więcej i jeszcze szybciej danego dnia.

Często o tym zapominam. I to jest w porządku, wiem, że człowiek jest zapominalski.

Ocknęłam się ponownie. Znowu dotarło, że nie zawsze muszę tak pędzić, dla mnie ważne jest, żeby jednak smakować radość z życia.
W gonitwie (któż wie za czym) ta radość często umyka, zastępuje ją stres.
Nie lubię tego.
Nie lubię, kiedy czuję, jak tracę siły, tracę życie za życia.

Czy w życiu nie chodzi o to, żeby być prawdziwym, w zgodzie ze sobą i życiem się cieszyć? Przecież tą radością, którą czerpiemy ze spożytkowania danych nam talentów możemy podzielić się z innymi, wszyscy wygrają.

Jak to zrobić?

Na to nie umiem jednoznacznie odpowiedzieć. Ja po prostu robię swoje, czyli to, co sprawia, że czuję, że żyję. Między innymi piszę.
Nie wiem, co z tego wyniknie, ale jednego jestem pewna- wolę odczuwać życie jako przygodę, niż jako kłębowisko nerwów.
Czasem tracę cierpliwość, zapominam o tym, co ważne, przypominam sobie na nowo.

Wiara czyni cuda.
Odczuwam to każdego dnia i być może nigdy nie odnajdę tego mojego wymarzonego domu i to największe marzenie się nie spełni, ale dla mnie cudem jest, gdy ten dom odnajduję w spokoju i radości codziennego dnia.

Oczekuj nieoczekiwanego

Rozwój osobisty to nieustanny proces

Wkraczając na ścieżkę rozwoju osobistego nie wiedziałam, że stanie się on także duchowym.
Słyszałam o “duchowym przebudzeniu”, ale nie pojmowałam znaczenia tych słów.

Na początku chciałam jedynie być zdrowa, sprawna i poprawić jakość swojego życia, ponieważ było w nim sporo stresu, niepokoju, wypadki, rozpad związków, stany depresyjne i ogólne poczucie zagubienia w życiu.

Stawiając kolejne kroki na ścieżce samodosknalenia, nie zdawałam sobie sprawy dokąd ona prowadzi i jak duże będą zmiany, których będę doświadczała.
Nie rozumiałam także jest to proces, który nie skończy się na etapie, który sobie zaplanowałam.
Kolejne zmiany pociągają za sobą następne- proces nie ustaje.

Perspektywa, którą dzielę się w danym momencie tego procesu, może wzbogacić się o nowe spostrzeżenia i zrozumienie tematu już kilka dni później.
Nauka trwa.

Wrażliwość

Nie wiedziałam na przykład, że będę stawała się coraz bardziej wrażliwa na bodźce- zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne.

Ludzie ponadprzeciętnie wrażliwi mają nieco utrudnione zadanie w codziennym życiu.
Zdarzenia, myśli generujące emocje, emocje generujące myśli – często odczuwamy, słyszymy i widzimy zbyt dużo na raz.

W gąszczu bodźców łatwo nam się pogubić.

Długo nie rozumiałam co się dzieje i chciałam dokonywać wewnętrznej przemiany zbyt szybko- na siłę.
Nie dawałam sobie czasu, żeby dotarły do mnie informacje- zarówno wiedza płynąca z zewnątrz, jak i wewnątrz.

Ten brak cierpliwości przyniósł mi wiele cierpienia.

Okazywać emocje nie zawsze znaczy mówić o nich

Ja je często wyczuwam u innych, także zbiorowe. Emocje nie muszą zostać wyrażone werbalnie.
Czuję cudzy strach, złość, znużenie, wściekłość, gniew, martwienie się, żal i inne negatywne emocje.

Wyczuwam też i te pozytywne, to łatwiejsze – ludzie nie starają się ich ukryć tak bardzo.

Nadal uczę się, jak rozróżniać, które emocje są moje, a które po prostu wyczuwam.
Nauczyłam się również robić mentalne blokady, medytacje, wizualizacje, afirmacje – wykorzystywać różne narzędzia, które pozwalają mi nie utożsamić się z falami emocji oraz myśli.

Jest to duży wysiłek, często dzień po dniu i wymaga ogromnego skupienia oraz cierpliwości.

Zmień percepcję lub zmień procedurę

Wystawianie się na codzienny stres, gdy można coś zrobić, żeby go uniknąć, wydaje się mieć niewiele sensu.

Zmień okoliczności- kiedy znasz, rozumiesz, jakie sytuacje, zachowania cudze i Twoje własne to zapalniki, których lepiej unikać, unikaj ich.

Jeśli nie możesz zmienić okoliczności, zmieniaj swoje przekonania- przyjrzyj się sytuacji, zdarzeniu ponownie i zadaj sobie pytanie dlaczego sądzisz, że jest problematyczne, czy w ogóle jest takie?

Od Tony Robbins nauczyłam się, że kiedy coś w życiu nie działa, trzeba zmienić percepcję lub procedurę, uważam jednak, że czasem konieczna jest zmiana obu.

Prawdziwe zrozumienie przychodzi wraz z porzuceniem intensywnego myślenia

Emocje generują myśli, ale jest też odwrotnie- myśli generują emocje.

Warto rozumieć co „się z nami dzieje”, czyli czego doświadczamy.
Jednak nie zawsze warto w tym głęboko „grzebać”, czyli usilnie rozmyślać.
Mniej znaczy więcej.

Najpierw daj mu szansę

Tak mówiła moja przyjaciółka, kiedy skarżyłam się na kłopoty w relacji z byłym mężem.

Ale ja nie umiałam dać tej szansy- chciałam efektów „koniecznie już teraz”, nie umiałam być cierpliwa. On też w końcu swoją cierpliwość stracił.
Pewnie zaczęła ulatniać się chyłkiem, wraz z jego radością życia, którą deptałam nie rozumiejąc wtedy co robię.

Radość z życia to też cenny dar, a próby odebrania jej sobie lub drugiemu człowiekowi, nawet nieuświadomione, są nieeleganckie.

Myślenie, że wszystko można wykonceptualizować, jest zwodnicze, przynosi zbyt wiele myślenia, a wraz z nim często brak zrozumienia istoty problemu.

Cierpliwość to cenny dar.

Ego nie lubi mindfulness

Im spokojniejsza jestem, tym chętniej ego przypuszcza ataki i piętrzy w głowie niepotrzebne myśli, za którymi tak łatwo podążyć i utonąć w ich bagiennej„rzeczywistości”.

Mogę wstać rano czując się świetnie- „bezmyślnie” jak to nazywam, by za chwilę przyłapać się na podążaniu za myślami, które budzą we mnie negatywne emocje.

Kiedy obserwuję te sytuacje, czasem przychodzi mi do głowy, że ego to właśnie to, co kaznodzieje nazywają antychrystem.
Pozostań czujny, nie daj się mu zwieść.

Myśli to tylko myśli. Nie jesteś swoimi myślami.

AS

Im więcej niepokoju budzą myśli lub im bardziej są uporczywe, tym wyraźniejszy znak, że czas postawić tamę na ich rwącym potoku, po czym dać im odpłynąć, już nieco bardziej kontrolowanymi kanałami.

Dlatego uważność i obserwacja są tak przydatne.

Samosabotaż- prokrastynacja

Zdarza Ci się, że wciąż odkładasz zrobienie czegoś na później, nieustannie wynajdując ważne powody?

Nie poznałam jeszcze nikogo, komu by się to nie zdarzyło.
Prokrastynacja jest jedną z form samosabotażu.

Pod spodem kryją się często lęki i negatywne skojarzenia oraz przyzwyczajenia, a także brak weryfikacji prawdziwych pragnień.
To złożony temat i można go analizować w wielu aspektach. W kontekście tego artykułu piszę jedynie o ograniczeniu wynikającym z nadmiernego myślenia.

Sprawy zazwyczaj nie są aż tak dramatyczne– trudne, czy też przerażające, jak sądzimy.
To właśnie myślenie samo w sobie nadaje im takie wymiary.

Kiedy masz do zrobienia coś, czego zrobić nie chcesz, czego obawiasz się lub nie lubisz, myślenie o tym, że masz to zrobić może spowodować niezły zamęt w głowie i potęgować negatywne emocje lub nawet zatrzymać cię w akcji.

Często okazuje się, że samo wykonanie zadania jest dużo łatwiejsze i niekoniecznie tak nieprzyjemne, jak nam się wydawało- jak myśleliśmy.

Żadne wydarzenie, żadna informacja, żadna decyzja, ani żadna myśl nie mają dla nas żadnego znaczenia, dopóki go im nie nadamy.

AS

Gotowość do akceptacji nowego

Rozwój duchowy i – jakkolwiek to pojmujesz, – przebudzenie, to procesy trudne i często bolesne.
Poziom bólu zależy w dużej mierze od naszej gotowości do odpuszczenia wielu dotychczas znanych rzeczy – faktycznie odpuszczenia.

Jeśli odważysz się podjąć wyzwanie i chociaż trochę czujesz, że jesteś gotowy na proces nieustającej zmiany i poddawania w wątpliwość wszystkiego, co Cię otacza, w czym żyjesz oraz kim i jaki jesteś, lepiej mocno zapnij pasy.

To będzie jazda długa i pełna niespodzianek, niekoniecznie przyjemnych.
Twoja percepcja będzie się zmieniać. Nic już nigdy nie będzie tym samym.