Ostatni dzwonek

Bunt i gniew

Przychodził do niej każdego dnia. Dziki, nieokiełznany, boleśnie szczery i nieznoszący sprzeciwu.

Ona mu się próbowała przeciwstawić.  Zignorować, przemilczeć, co się między nimi działo, dać sobą cisnąć na ziemię, zachować spokój w imię miłości i być dla niego dobrą mimo rozdzierającego bólu. Nie rozumiała, że jedynym czego od niej chciał była szczerość, prawda, jej własna prawda i zaakceptowanie jego, jakim jest.

Chciał, żeby zawołała jego imię, wykrzyczała, że cierpi i po prostu pozwoliła mu być przez krótką chwilę, w której każde z nich było po prostu sobą, bez udawania.

Ten związek nie musiał i nigdy nie miał się udać. On miał być burzliwy i krótkotrwały, pozostać jedynie przelotnym wspomnieniem, cenną nauką na przyszłość.

Kiedy to wreszcie pojęła i zaakceptowała jakim jest, on już spokojny opuścił swe nagie pięści, popatrzył na nią z miłością po raz pierwszy i odszedł tak nagle, jak pojawił się w jej życiu

Wake-up call obudź się…

Jasne, że mogę „wymedytować się” z różnych rzeczy, na przykład z tego, że system ogranicza moją wolność i teraz, w tej danej chwili być absolutnie wolnym człowiekiem.
Jednak po wyjściu z tego medytacyjnego stanu chwili doskonałej napotkam praktyczne życie- instytucje, przepisy, policja i urzędy je egzekwujące.
Tu już nie pomedytuję, tu trzeba się skupić i mieć siłę do działania.

Trzeba działać w bieżących okolicznościach, które, jak wszystko też kiedyś przeminą, ale nie można spuszczać oka z celu.
Może twoim obecnym celem jest odzyskanie pracy, którą straciłeś, uzyskanie środków do życia, których tak wielu pozbawiło zniewolenie przez państwo pod przykrywką ochrony życia?
Cokolwiek jest twoim celem, niech wzmocnienie samego siebie, wiary we własne siły, pewności siebie i zaufania do siebie będzie nim również. Dzięki temu łatwiej go osiągniesz.

Teraz gotuje się globalny gęsty gulasz i jego smak będzie zależał od każdego z nas indywidualnie i wszystkich razem.

Nie mogę już patrzeć na bezduszną gębę maski, która odbiera nam wspólną odporność i tożsamość- najpierw indywidualną, zastraszeniem oraz izolacją od natury i siebie nawzajem próbują wpędzić nas w gorsze samopoczucie .
Nie mogę patrzeć okiem uzbrojonym jedynie w wewnętrzną prawdę na kłamstwo na skalę globalną. Czujny obserwator widzi je wyraźnie, a jednak narody dalej ze skutą gębą płacą za zniewolenie własnymi kredytami, odsetkami, pieniędzmi wydawanymi na leki, technologie cyfrowe, media!
Chciałabym, żeby ci, którzy nadal żyją nadal w złudzeniu, ocknęli się wreszcie.

Obudź się człowieku dwudziestego pierwszego wieku, bo zanim się zorientowałeś wdepnąłeś w szambo po czubek własnego nosa.
Zmusili cię, niby po dobroci, a ty się temu poddałeś, bo wierzysz, że pracujesz 24/7 dla dobra siebie i rodziny. Nic bardziej mylnego. Ale tego już nie muszę ci mówić, swój rozum masz, widzisz, co się dzieje.

Obudź innych wokół siebie. Od tego zależy jak potoczą się nasze wspólne losy.
To jest czas, żeby zadać sobie pytania typu:

Co ja tutaj robię?

Jak chcę żeby wyglądało życie moje i najbliższych w najbliższych miesiącach, czy latach?

W co wierzę? Jakie są moje wartości? Które z nich to priorytet?

Co pozwoli mi go zrealizować na dłuższą metę? Jak to przekłada się na moje dzisiejsze działania?

lub, jeśli już pogadałeś o tym ze sobą, to czas, by szukać odpowiedzi na te pytania.
Już nie ma czasu na odwlekanie z własną decyzją, nie ma czasu na poddawanie się zniewoleniu, bo sprawy toczą się teraz szybko.

Obudź się. Rozejrzyj się wokół i myśl za siebie.

Razem jesteśmy silni, ale każdy z nas musi być silny i spójny z samym sobą.

Uspokój umysł, znajdź pokój w sercu, popatrz, co się dzieje, podejmij decyzję i nie bój się swojej prawdy, jaka by ona nie była. Czas zdjąć maski. Wszyscy musimy widzieć, kto, do której bramki gra.

Rock solid foundations

Żaden dom zbudowany na ulotnym piasku nie przetrwa czasu burzy, ale przetrwa i da bezpieczne schronienie ten, który zbudowano na solidnej skale.

Dano nam technologiczno- farmaceutyczną przynętę na ostrym haczyku, a my ją połknęliśmy niczym drobne płotki. Teraz miotamy się na uwięzi z tym haczykiem w ustach, wielu nadal nie zdaje sobie z tego sprawy. Pokolenie tabletów, I-cośtam i google. Zapytaj wyroczni “prawdę” ci powie…

Jaką wartość ma naprędce zdobyta „wiedza” w postaci internetowych informacji, jaka jest możliwość jej walidacji?
Jak możemy to ocenić będąc odseparowanymi od samych siebie i nie wiedząc w co wierzyć?

Solidną podstawą są wartości, które dla wielu z nas są podobne. Zbyt wiele szybkich i zdawkowych “informacji” wypacza je i zaburza nasz spokój oraz klarowność myślenia.

Teraz, kiedy ewidentnie jesteśmy w oku potężnej burzy, powinniśmy szukać solidnej podstawy, wzmacniać siebie i nasze poczucie wartości. Google na tego nie da.
Skąd czerpiesz swoją siłę?

Clean slate czyste konto

Według praw fizyki nieuporządkowanie wszechświata wzrasta, kiedy myślimy- przetwarzamy uporządkowaną energią w postaci jedzenia na energię nie uporządkowaną wydzielaną głównie w postaci ciepła.

Kiedy przeczytasz, usłyszysz, zobaczysz porcje informacji z książki, rozmowy, czy dowolnych źródeł, twój mózg przemyśli i przetworzy je tak, aby zapisać je w twojej pamięci w sposób uporządkowany.
Powiedzmy, że twój umysł uporządkował w twoim mózgu 2 miliony jednostek informacji, na przykład słów i obrazów. O tą liczbę nie trudno każdego dnia. Ciągle myślimy o tym, co będzie w przyszłości, co stało się „wczoraj” i pięć lat temu, co przekazały media, może przeczytaliśmy jakąś książkę lub jej fragment, porozmawialiśmy z rodziną, w pracy itd.

W tym samym czasie, gdy twój umysł wytężał się i myślał nad tymi 2 milionami jednostek informacji, ty zmieniałeś duże ilości energii uporządkowanej (jedzeni) na energię nieuporządkowaną w postaci ciepła, które rozproszyło się w powietrzu w skutek konwekcji i pocenia się. To zwiększyło nieporządek we wszechświecie o około 20 bilionów bilionów jednostek, czyli 10 milionów milionów milionów razy więcej niż wyniósł wzrost porządku w twoim mózgu…

Zacząć dzień z nowym kontem, porzucić wszelkie myśli, te bezpieczne i nie, chociaż jeden dzień w tygodniu zapomnieć o wszystkim po prostu nie myśleć, patrzeć w niebo, malować kolorowankę, szlifować blat. Nie myśleć, nie oceniać, nie myśleć, odsyłać myśli w kolorowych balonikach w przestrzeń, czuć, co przychodzi, niczego nie nazywać, oddychać.

AS

Nowy dzień to czyste konto, nowa szansa, żeby wyrwać się z trybów „niesprawiedliwości” dnia wczorajszego i zacząć życie od nowa.

Wiem, że wszystko może się zdarzyć, ale na wszelki wypadek nie myślę dziś o niczym.
Zmęczyła mnie ta otaczająca pseudo- pandemiczna rzeczywistość wyzysku i zniewolenia.

Wypisuję się z niej i idę do lasu by być ze sobą i wiosną.

Równowaga

Równowaga.
Taki życiowy oksymoron …
Słowo nadużywane, a jednocześnie niezrozumiałe.

16 Września 2016

Ostatnie 5 miesięcy w Polsce (całe szczęście z przerwami na małe podróże) i poniekąd „powrót na łono rodziny” to był dobry czas.

Bardzo mocna, bo skondensowana i trudna lekcja, za którą jestem wdzięczna, ponieważ pozwoliła mi zrozumieć i nauczyć się więcej o sobie samej poprzez oglądanie się w lustrze emocji moich bliskich, jak i moich reakcje na ich emocje i vice versa.

W naturalny sposób pojawiła się decyzja, żeby zmienić własne zachowania, które w tym lustrze również zobaczyłam, a które niekoniecznie mi się podobały.
Co postanowiłam, zaczęłam wprowadzać w życie od razu. Efekty były różne.

W końcu jestem człowiekiem…

Ale ciągle pamiętam i nadal staram się najlepiej, jak umiem.

Sporą część tego czasu w Polsce chciało mi się wyć, wrzeszceć, uciekać gdzie popadnie z bezsilności wobec zacietrzewienia rodziny i uporczywej walki ze mną o sprawy, które miały miejsce właściwie tylko w wyobrażeniach i oczekiwaniach (niespełnionych).

Były też łzy wzruszenia płynące w ciszy odosobnienia po moich zmęczonych walką policzkach, wdzięcznych za to, że mogły tego doświadczyć.

Chcę tą lekcję pamiętać zawsze.

Chcę na każdym kroku upewnić się, że nigdy nie zachowam się tak, jak nie lubię być traktowana.

Chcę włożyć 100% wysiłku i zaangażowania w proces samorozwoju i dążenia do bycia unikalną sobą, żeby nie powtarzać schematów rodzinnych.
Nie tylko chcę. Wkładam 100% pracy.

Łatwe?

Guzik, nie łatwe!

Wcale nie jest łatwe, bo czasem jest tak, że te wpływy są mocno wpisane w tkanki naszego ciała i praca, żeby się tego pozbyć jest kolosalna!

Spotkanie z najbliższą rodziną to fantastyczna okazja i niemal bezgraniczne pole nauki o sobie, jeśli tylko chce się i umie obserwować własne emocje i zachowania.

Potem konieczna jest praca. Trzeba od tych emocji zdystansować, to nie emocje określają kim jesteśmy. Nie ma żadnego sensu przywiązywać się do nich, czy też je pielęgnować.

Zadaniem bardzo trudnym w danym momencie, ale też najprzyjemniejszym w całym rozliczeniu, jest po prostu „puszczenie emocji wolno”. Jak balonik wypełniony helem. Puszczasz i leci, leci, leci daleko unoszą ze sobą wszystko, czego już nie chcesz, choć może w danej chwili wydaje się Tobie, że jest inaczej.

Czasem jesteśmy w tej rzadkiej i „komfortowej” sytuacji, że tak po prostu umiemy „puścić wolno” gniew, złość i frustrację grubo podszyte strachem przed czymś.

Czasem niestety musimy temu stawić czoła (szczególnie, jeśli nie wiemy, przed czym ten strach powodujący inne ciężkie emocje)…

Jedna i druga droga jest trudna, ale też konieczna do rozwoju i znalezienia większej łatwości i radości w życiu.

Niezależnie od tego, w jaki sposób, trzeba uwolnić się od powracających emocji ciągnących za sobą jarzmo reakcji, które są niekontrolowane i nie służą nam w życiu wcale.

Jeśli emocje będziemy nadal chować do środka (mówię nadal, bo tam i tak już zdążyliśmy dużo pochować w ciągu naszego dotychczasowego życia), to nie tylko nasze ciało na to odpowie urazami i chorobami, ale też nadal będziemy „popełniać” te same zdarzenia, a po co, jak życie może być prostsze?

W ciągu tego pobytu w Polsce – lekcji- moje ramiona przesunęły się do przodu, jakby ściągnięte przez zapadającą się klatkę piersiową, a górna warga stała się wąską kreską.

Te głęboko pogrzebane emocje i przekonania też trzeba będzie uwolnić – przecież nie ma sensu zamknięcie samej siebie w więzieniu tak ponurego cmentarzyska.

Cieszę się na nowe.

Zmiana i nowe to świetne narzędzie do samorozwoju.

(2 kwietnia 2017)

Pozostanie w miejscu, małżeństwie, pracy- w sytuacji życiowej, która nie jest dla nas łatwa, to też świetne narzędzie do samorozwoju.
Do momentu, kiedy zyski przewyższają koszty. Później konieczna jest zmiana.

W przeciwnym razie jest zastój.

A zastój jest wredny -nie sprawia, że wszystko po prostu zatrzymuje się. Wszystko umiera.

Zastój to powolna śmierć w męczarniach.

Wobec takiej alternatywy, człowiek nie ma wyjścia, próbuje i idzie do przodu. Czasem chwiejnie, ale idzie. Zazwyczaj…

Jeśli nie próbuje, to znaczy, że potrzebuje pomocy.
Potrzebuje drugiego człowieka.

Czasem jeden szczery, serdeczny uśmiech wystarczy.

Wystarczy, żeby zrównoważyć pustkę zastoju i pomóc drugiemu człowiekowi postawić pierwszy krok na przód.

Równowaga…

Piękny stan – nie za nisko, nie za wysoko. Po prostu w równowadze. Spokój. Radość. Życie.

Równowaga to skomplikowane słowo prawda? Ileż różnych znaczeń!

Więc jak to jest z tą pracą nad sobą?

Czy 100% mocy w pracy zwanej samorozwojem zaprowadzi do równowagi emocjonalnej i psychicznej?

Wątpię.

W zupie zwanej pięknie Życiem potrzeba też trochę innych przypraw!

Czasem trzeba po prostu zrobić coś fajnego, cokolwiek sprawia Ci przyjemność!

Obejrzeć głupi film, spotkać się z kumplem, zaśpiewać piosenkę tak, żeby sąsiedzi słyszeli, zjeść czekoladę albo zrobić 5 przysiadów na środku ulicy, bo akurat masz ochotę 😉 (ja bardzo lubię przysiady 😉 ).

Chyba chodzi o to, żeby życie było pełne.
Żeby po prostu było Życiem!