„GC bubble” i inne bańki w życiu. Udane życie, czy porażka?

Bubble, czyli bańka. Taka mydlana, kolorowo urzekająca bańka, bajka…
Lub po prostu bajka, w którą wierzysz…

Czy uważasz swoje życie za udane?

Czy można cokolwiek oceniać bez określenia wcześniejszych kryteriów?

Miałam dużo szczęścia w życiu.
Jak spojrzę wstecz na te wszystkie lata, widzę jakie niesamowite było i jest moje życie.

Właściwie było tego wszystkiego tak dużo, że często mam wrażenie,  iż miałam tych żyć kilka w tym jednym…

Lata doświadczeń i czasem nauki, a czasem brnięcia dalej przez wyuczone (i zupełnie mi niepotrzebne) schematy z uporem szaleńca.

Brzmi znajomo?

Podobno jedna z definicji szaleństwa mówi, że szaleństwem jest ciągle robić to samo oczekując różnych rezultatów…

Było nie tylko szaleństwo, była była też nauka. Bardzo dużo nauki.
Były “wieczory długie i złe, krótkie dnie”, długie noce. Było wszystko.

Skąd czasem pojawiał się niesmak frustracji, niespełnienia, braku sukcesu?

Wobec braku kryteriów ta sama sytuacja może być fantastyczną okazją w jednej minucie, by zamienić się w ból istnienia i brak poczucia sensu w życiu już minutę później.

Przecież to nie ma sensu…

I jak dziś myślę o tych moich “niespełnieniach”, to wiem, że często kryteriów nie ustalałam wcześniej.

Mało tego, kiedyś moje emocje dyktowały mi, co mam myśleć.
Nie rozumiałam, że to emocje i nie widziałam schematów – w jakich sytuacjach te emocje czuję. I co to oznacza?

Wierzyłam, że to, co myślałam jest rzeczywistością.

I żyłam w takiej rzeczywistości, którą sobie wymyśliłam…

Można sobie wmówić, że się nie ma wystarczająco dobrego życia, nawet jak człowiek budzi się do bajkowego wschodu słońca nad brzegiem Pacyfiku?
Można.

Można obudzić się wyspanym, zdrowym i świetnie się czując, by po kilkunastu sekundach utonąć w natłoku niedorzecznych myśli i sp…yć sobie dzień dając się temu nurtowi ponieść?
Można.

Mój umysł, Twój umysł, ludzki umysł tak jest skonstruowany, że myśli ciągle.

Całe szczęście jest on nieograniczenie kreatywny i jeśli postawisz mu zadanie to on znajdzie najświetniejsze rozwiązania, żeby je wykonać.
Ale uważaj.

Jeśli nie wyznaczysz umysłowi zadania, na którego wykonaniu Tobie zależy, Twój umysł będzie produkował wszystko i nic nie dając Tobie konkretnych rozwiązań (przecież nie zna zadania!), a jedynie potoki nieogarniętych myśli.

Wiele z tych myśli będzie podszyta strachem (jedną z najpotężniejszych ludzkich emocji) i jeśli w porę nie zorientujesz się, zanim się obejrzysz, będziesz tonąć w w bagiennej rzeczywistości, której sam jesteś autorem.

Co się stanie jak zatrzymasz ten rwący potok myśli (UWAGA- wielkie słowo –medytacja świetnie rozprasza taki potok w nicość) i zrozumiesz, że to były tylko myśli?

Otworzysz oczy i zobaczysz, że rzeczywistość nie jest bagienna i właściwie to masz naprawdę z czego cieszyć się w życiu.
Na pewno masz. 

Wypisz teraz 15 powodów, dla których uważasz, że Twoje życie jest udane.
Przestań czytać, koniecznie zapisz te 15 powodów i przeczytaj je na głos.

Powodem może być coś tak prostego jak to, że rano obudziłeś się zdrowy.
Wiesz ile ludzi nie budzi się już wogóle?

Na pewno z łatwością znajdziesz tą piętnastkę.

Każdy z nas ma więcej niż 15 powodów w danej chwili, żeby być wdzięcznym za własne życie.
To jest świetny punkt startowy, żeby uczynić je jeszcze lepszym i pełniejszym!

Ja mam to szczęście, że lubię rozumieć rzeczy.
Świat jest fascynujący, a Człowiek jest jego przejawem w mniejszej skali (A może wcale nie mniejszej? W końcu wszystko jest względne) i też mnie fascynuje!
Z ciekawością i dociekliwością naukowca badam od lat jak człowiek działa. Jak działa moje ciało, w jaki sposób jest połączone ze stanem umysłu, czym jest nasz umysł i jak działa, czym jest świat emocji i jak wpływa na moją percepcję i działania i tak dalej- mogę bez końca. Pytań nigdy nie brakuje.

To właśnie sprawiło, że nigdy nie przestałam się uczyć.

Dzień po dniu zbudowałam swoją rzeczywistość na nowo.

Ona niedawno runęła w wyniku wielu eksperymentów, które przeprowadziłam w krótkim czasie.

Zbudowałam ją znowu, nadal buduję.
Jestem jeszcze lepszym projektantem.

Człowiek ma w sobie dużo siły.

Czasem o tym zapominamy, ale to nie powód, żeby w siebie wątpić i poddać się.

Wręcz przeciwnie, im słabszy się czujesz, tym więcej pracy musisz włożyć, żeby odzyskać własną siłę.

Trenujesz się  dokładnie tak, jak trenujesz na nowo mięśnie, które mało używane osłabły. Rezultat jest taki, że tak, jak i mięśnie stajesz się silniejszy niż kiedykolwiek byłeś.

7 kwietnia 2017

Moment prawdy…

Mieszkam nad brzegiem Pacyfiku. W Miami, na marginesie – już sama nazwa dobrze i obiecująco brzmi!

Niemal codziennie oglądam nieprawdopodobnie piękne i majestatyczne wschody słońca nad oceanem i płonące jego zachody nad górami, spaceruję bosą stopą po czystym piasku “Gold Coastowych” plaż, a jak po prostu zwyczajnie chce mi się siku, to na każdym kroku jest (zazwyczaj bardzo czysta) publiczna toaleta, nawet prysznicy wzdłuż plaż w bród.

Właściwie to latem mogłabym zaoszczędzić na czynszu i mieszkać w samochodzie.

Większą część roku jest tu ciepło i słonecznie.
Co prawda zdarzy się w porze tropikalnych cyklonów coś ciężkiego czasem (w tym roku nazywał się niewinnie Debbie, ale nie był niewinny…), ale ja zawsze byłam bezpieczna, przerażona, ale bezpieczna.

Serio, to miejsce jest odjechane! Insanely beautiful!  Tu jest po prostu idiotycznie pięknie!

Przez większą część roku można pływać w oceanie.

M O Ż N A pływać w ciepłej wodzie oceanu w grudniu!! Halo!?!

Ludzie surfują (szacunek), robią jogę albo siedzą w barach śmiejąc się tak jakoś radośnie, śmiesznie. I to są zazwyczaj naprawdę fajni ludzie.
Nawet radia słuchać tutaj lubię, bo rozmowy jakie uskuteczniają ze sobą na żywo sprawiają często, że ryczę ze śmiechu ledwo prowadząc auto po lewej stronie drogi.
Ale…

Ale jakoś znowu mi ciasno pod tym tęczowym opiekuńczym australijskim parasolem (czy jak wolicie w bańce), który jednocześnie doceniam i cieszę się jak ze skarbu, że go mam.

Chce mi się jechać i jednocześnie nie chcę wyjeżdżać.  

Nie chcę wyjeżdżać, bo wreszcie lubię miejsce, w którym mieszkam.
Jestem zakochana w Australii. Nadal.

Lubię, gdzie mieszkam. Mieszkam w odjechanym miejscu!
Lubię też mieć swoje łóżku, przestrzeń, własne książki na półce, stół nakryty obrusem materiałów do nauki i tych, mojej produkcji i lubię moje tysiąc jeden drobiazgów, które sprawiają, że czuję, że wracam do domu.

Naprawdę fajnie mieć dom…

Do nie tak dawna mówiłam, że jak będę duża i bogata to go sobie kupię. Dopiero do mnie dotarło, że ja już jestem duża…

Bogata też. Bogata w doświadczenia, które zdobyłam w znacznej liczbie w ciągu mojego niemal już trzydziestoletniego  sprintu do mety, której nawet nie znałam wcześniej.

Serio? Kto słyszał o takim dystansie sprinterskim??!

Nic dziwnego, że wreszcie zmęczyłam się.
Dużo mnie to kosztowało, ale też wyciągnęłam wnioski.

Nie przestawałam uczyć się, więc dużo wniosków wyciągnęłam…

Wiem na przykład, że muszę już wiedzieć , gdzie ta meta i co na mnie tam czeka, bo przecież inaczej zabłądzę i jej nie znajdę!

Jak już ustaliłam miarę, jaką mierzę własne życie, to wyszło mi jasno czego nie mam, a mieć chcę.

Zastanawiam się jak do tego dojść, zamiast być rozczarowaną, że nie mam, ale w sumie to nie wiem czego…

Wyszło mi też bardzo jasno, co mam, co osiągnęłam i za co jestem bezgranicznie wdzięczna każdego dnia.

To akurat było łatwiejsze, bo wdzięczna za moje życie i co mam jestem już od dawna, tylko jakoś nie przyszło mi wcześniej do głowy, że sama to sobie zorganizowałam!

Co chcesz osiągnąć i dlaczego chcesz to osiągnąć?

Jeśli umiesz odpowiedzieć sobie na te pytania w dowolnym momencie jesteś zwycięzcą!
Wiesz dokąd zmierzasz i wiesz dlaczego akurat tam!

Jak już wiesz co chcesz osiągnąć i masz do tego silną motywację
(dlaczego chcę to osiągnąć?), zmiana jest jednym  z fantastycznych narzędzi do osiągnięcia celu.

Dlaczego świetnie jest zagłębiać się w ścieżki życia, na które nie jesteś przygotowany?

Bo i tak jesteś na to gotowy.

Zmiana jest konieczna, nawet jak nie czujesz się na nią gotowy.
Możesz nigdy nie poczuć się gotowy i zawsze już będziesz tkwić w tym samym punkcie. Brak rozwoju to zastój, a zastój to umieranie. I strach.


Jak już pisałam, miałam dużo dużo szczęścia w życiu.

Miałam przywilej  urodzić się z tą niesamowitą, niepohamowaną miłością i chęcią do życia i nauki, która zawsze sprawiała, że mogłam i mogę i chcę biec dalej.
To ta miłość sprawia, że ciągle mi się wydaje, że to właśnie za tym zakrętem będzie główna wygrana…

Miałam niesamowite życie do dziś i myślę, że czeka na mnie więcej.

Tylko muszę zmienić dyscyplinę na marszobiegi na orientację, a nie sprint na oślep…

Z tej orientacji wychodzi mi, że muszę znów stąd wylecieć.

Czasem jest tak, że trzeba zostawić to, co kocha się bardzo mocno, żeby doświadczyć więcej i rozwinąć skrzydła w życiu jeszcze szerzej…

 

AnnaGreenUp Gold Coast

GC Bubble odjazdowo piękna, jak tęcza, znów niedługo zniknie…

Równowaga

Równowaga.
Taki życiowy oksymoron …
Słowo nadużywane, a jednocześnie niezrozumiałe.

16 Września 2016

Ostatnie 5 miesięcy w Polsce (całe szczęście z przerwami na małe podróże) i poniekąd „powrót na łono rodziny” to był dobry czas.

Bardzo mocna, bo skondensowana i trudna lekcja, za którą jestem wdzięczna, ponieważ pozwoliła mi zrozumieć i nauczyć się więcej o sobie samej poprzez oglądanie się w lustrze emocji moich bliskich, jak i moich reakcje na ich emocje i vice versa.

W naturalny sposób pojawiła się decyzja, żeby zmienić własne zachowania, które w tym lustrze również zobaczyłam, a które niekoniecznie mi się podobały.
Co postanowiłam, zaczęłam wprowadzać w życie od razu. Efekty były różne.

W końcu jestem człowiekiem…

Ale ciągle pamiętam i nadal staram się najlepiej, jak umiem.

Sporą część tego czasu w Polsce chciało mi się wyć, wrzeszceć, uciekać gdzie popadnie z bezsilności wobec zacietrzewienia rodziny i uporczywej walki ze mną o sprawy, które miały miejsce właściwie tylko w wyobrażeniach i oczekiwaniach (niespełnionych).

Były też łzy wzruszenia płynące w ciszy odosobnienia po moich zmęczonych walką policzkach, wdzięcznych za to, że mogły tego doświadczyć.

Chcę tą lekcję pamiętać zawsze.

Chcę na każdym kroku upewnić się, że nigdy nie zachowam się tak, jak nie lubię być traktowana.

Chcę włożyć 100% wysiłku i zaangażowania w proces samorozwoju i dążenia do bycia unikalną sobą, żeby nie powtarzać schematów rodzinnych.
Nie tylko chcę. Wkładam 100% pracy.

Łatwe?

Guzik, nie łatwe!

Wcale nie jest łatwe, bo czasem jest tak, że te wpływy są mocno wpisane w tkanki naszego ciała i praca, żeby się tego pozbyć jest kolosalna!

Spotkanie z najbliższą rodziną to fantastyczna okazja i niemal bezgraniczne pole nauki o sobie, jeśli tylko chce się i umie obserwować własne emocje i zachowania.

Potem konieczna jest praca. Trzeba od tych emocji zdystansować, to nie emocje określają kim jesteśmy. Nie ma żadnego sensu przywiązywać się do nich, czy też je pielęgnować.

Zadaniem bardzo trudnym w danym momencie, ale też najprzyjemniejszym w całym rozliczeniu, jest po prostu „puszczenie emocji wolno”. Jak balonik wypełniony helem. Puszczasz i leci, leci, leci daleko unoszą ze sobą wszystko, czego już nie chcesz, choć może w danej chwili wydaje się Tobie, że jest inaczej.

Czasem jesteśmy w tej rzadkiej i „komfortowej” sytuacji, że tak po prostu umiemy „puścić wolno” gniew, złość i frustrację grubo podszyte strachem przed czymś.

Czasem niestety musimy temu stawić czoła (szczególnie, jeśli nie wiemy, przed czym ten strach powodujący inne ciężkie emocje)…

Jedna i druga droga jest trudna, ale też konieczna do rozwoju i znalezienia większej łatwości i radości w życiu.

Niezależnie od tego, w jaki sposób, trzeba uwolnić się od powracających emocji ciągnących za sobą jarzmo reakcji, które są niekontrolowane i nie służą nam w życiu wcale.

Jeśli emocje będziemy nadal chować do środka (mówię nadal, bo tam i tak już zdążyliśmy dużo pochować w ciągu naszego dotychczasowego życia), to nie tylko nasze ciało na to odpowie urazami i chorobami, ale też nadal będziemy „popełniać” te same zdarzenia, a po co, jak życie może być prostsze?

W ciągu tego pobytu w Polsce – lekcji- moje ramiona przesunęły się do przodu, jakby ściągnięte przez zapadającą się klatkę piersiową, a górna warga stała się wąską kreską.

Te głęboko pogrzebane emocje i przekonania też trzeba będzie uwolnić – przecież nie ma sensu zamknięcie samej siebie w więzieniu tak ponurego cmentarzyska.

Cieszę się na nowe.

Zmiana i nowe to świetne narzędzie do samorozwoju.

(2 kwietnia 2017)

Pozostanie w miejscu, małżeństwie, pracy- w sytuacji życiowej, która nie jest dla nas łatwa, to też świetne narzędzie do samorozwoju.
Do momentu, kiedy zyski przewyższają koszty. Później konieczna jest zmiana.

W przeciwnym razie jest zastój.

A zastój jest wredny -nie sprawia, że wszystko po prostu zatrzymuje się. Wszystko umiera.

Zastój to powolna śmierć w męczarniach.

Wobec takiej alternatywy, człowiek nie ma wyjścia, próbuje i idzie do przodu. Czasem chwiejnie, ale idzie. Zazwyczaj…

Jeśli nie próbuje, to znaczy, że potrzebuje pomocy.
Potrzebuje drugiego człowieka.

Czasem jeden szczery, serdeczny uśmiech wystarczy.

Wystarczy, żeby zrównoważyć pustkę zastoju i pomóc drugiemu człowiekowi postawić pierwszy krok na przód.

Równowaga…

Piękny stan – nie za nisko, nie za wysoko. Po prostu w równowadze. Spokój. Radość. Życie.

Równowaga to skomplikowane słowo prawda? Ileż różnych znaczeń!

Więc jak to jest z tą pracą nad sobą?

Czy 100% mocy w pracy zwanej samorozwojem zaprowadzi do równowagi emocjonalnej i psychicznej?

Wątpię.

W zupie zwanej pięknie Życiem potrzeba też trochę innych przypraw!

Czasem trzeba po prostu zrobić coś fajnego, cokolwiek sprawia Ci przyjemność!

Obejrzeć głupi film, spotkać się z kumplem, zaśpiewać piosenkę tak, żeby sąsiedzi słyszeli, zjeść czekoladę albo zrobić 5 przysiadów na środku ulicy, bo akurat masz ochotę 😉 (ja bardzo lubię przysiady 😉 ).

Chyba chodzi o to, żeby życie było pełne.
Żeby po prostu było Życiem!