Live bright, be You!

Lubię pisać. Piszę dużo, ale nie zawsze to publikuję. Czasem „nadrabiam” te przerwy sięgając wstecz dat i wtapiam tamte zapiski w bieżącą narrację.
Tak zrobię i dziś.

W trakcie ostatnich kilku miesięcy dość dużo się działo, wiele zmieniło, ja się zmieniłam. Lubię tą nową świadomość i coraz mniejsze przywiązanie do tego, co jest.
Lubię cieszyć się dniem coraz bardziej, jednocześnie nadal nie ustając w marzeniu.
Jedno i drugie buduje moją rzeczywistość.


18 września 2021

Potraktuj to jak wizytę w Aquaparku

Do parku rozrywki człowiek przyjeżdża, bawi się, wyjeżdża i wraca do domu.

Zaczęłam sprawdzać bilety na lot do Polski w pierwszych miesiącach 2022.

Dwadzieścia kilka lat w Polsce, dwanaście w Australii, sporo podróży, przeprowadzek pewnie z setka.

Czuję się zmęczona. Już półtora roku trwa kompletne globalne szaleństwo, a mnie nadal szokuje, że niektórzy nadal zawzięcie noszą przepaski na oczach i watę w uszach.

Ogólna atmosfera nie sprzyja takim, jak ja- niezwykle wrażliwym, a praktyczne życie też nie zawsze rozpieszcza.

Jeśli ktoś jeszcze ma wątpliwości, rozwieję je- tak, owszem, można czuć się nieszczęśliwym mieszkając nad brzegiem oceanu. Najgorsze jest to, że ja wiem, jak to zmienić, wiem, że mogę wybrać, jak chcę się czuć i znam narzędzia, żeby zmienić swój stan.

Jednak dziś nie chcę i nie chce mi się. Słucham ego i płynę na paskudnej fali nieszczęścia.

Teraz nie słyszę ludzkiego zgiełku. Ja go odczuwam każdą komórką ciała.

Mieszkam z dziewczyną, która emocjonalnie wręcz wrzeszczy. Krzyczy do środka, jak opętana. Woła też na zewnątrz, choć robi to prawie milcząc.
Nie każdy widzi i słyszy ten niemiłosiernie krzyk, ja tak. Nie tylko go słyszę, ale też czuję wewnątrz. Słyszę też jej myśli…
Dziś jeszcze nie zdaję sobie sprawy z tego, że to nie głos mojego ego, ale jej ból.

Teraz potrzebuję wyjeżdżać w góry lub pływać bardzo często (każdego dnia), żeby odnaleźć spokój, usłyszeć siebie, zobaczyć siebie, poczuć siebie.

Znowu zapomniałam, że mam siłę by przez to przebrnąć.
Jej nie pomogę, ponieważ dziewczyna ewidentnie tego nie chce, ale nie ma nic złego w ratowaniu własnych czterech liter.

19 Października 2021

Szóstego października wyjechałam na dwie noce, jednak to nie wystarczyło. Wracałam z bólem w sercu, więc czternastego wyjechałam na trzy noce. Dziś czuję się dobrze- z powrotem w domu, jednak ona tu nadal jest i wciąż krzyczy w milczeniu. Pojutrze, po pracy, prawdopodobnie znowu wyjadę, właśnie analizuję oszczędności.

P.S. Wyjechałam kilka dni później na cztery noce. Dobrze mi było w ciszy.
Nie chcę już wracać do hałasu. Skażenie ludzkim zgiełkiem rani wszystkie moje zmysły, a ten zdecydowanie przybiera na sile, gdy cierpiąca w milczeniu współlokatorka jest w domu.

16, a może 15 lub 17 października 2021

Uroki bezsenności w obliczu zmęczenia rzeczywistością

Pływam wśród rekinów- zombie, są niby martwe, ale mają w sobie jakieś żywe istnienie. Woda jest zmieszana z krwią, a ja jestem przerażona, szukam wyjścia.
Uczę się, jak się nie bać, ale bardzo chcę już wydostać się z tej spienionej czerwienią wody.
Widzę brzegi, jestem w kanale, przede mną pomost o kształtach pagody (wiem, wiem, ale w snach taki pomost jest możliwy), a na nim sprężony masywny tygrys. Wychodzę, nie pamiętam czy rzucił się na mnie i udało mi się uskoczyć, czy może po prostu przeskoczył nade mną, skoczył poza mną…
To sen, nic nie ma znaczenia, a jednak wszystko ma ogromne. Ania po drugiej stronie lustra i w krainie czarów jednocześnie.

Tak rozpoczęła się bardziej świadoma część tamtej nocnej przygody. Później było jeszcze bardziej intensywnie. Kłębowisko zdarzeń, emocji, przeżyć i odczuć. Budziłam się i ponownie zapadałam w ten przedziwny, często przerażający film. W końcu wstałam, zbyt wcześnie, żeby zmęczone wyświetlaniem filmu pod powiekami oczy chciały się w pełni otworzyć. Zresztą sama nie byłam na to gotowa, ale nie miałam już sił na kolejny sen.

8 listopada 2021

Co jest dla Ciebie naprawdę ważne, a co mniej ważne?

Zajęta poniekąd życiem bieżącym oraz korektą mojej „wielkiej książki” („wielkiej”, bo pisanie jej zajęło mi wiele lat, a wydawanie zajmuje już niemal dwa…zresztą, w tym czasie myślałam kilkakrotnie, że przypłacę to życiem, a jednocześnie to właśnie cały ten proces kilkakrotnie moje życie ocalił), przestałam pisać.

Nie mam sobie tego za złe, nie można robić wszystkiego na raz, czasem to zwyczajnie niemożliwe fizycznie, ale przyznam, że brakowało mi pisania przez cały ten czas.

Moje opowiadania lub artykuły to moje spojrzenie na świat, a ich publikowanie to forma konwersacji z innymi. Ich pisanie i udostępnianie to również doskonały sposób na załatanie każdej dziury na duszy powstałej po rajdzie poczucia bezsensu lub samotności.

Teraz łatam dziury po ostatnich miesiącach spędzonych we wspólnym mieszkaniu z byłą już (całe szczęście moje i jej) współlokatorką. Nieprawdopodobne jak wiele fizycznego i emocjonalnego hałasu może nieść ze sobą i roztaczać wokół siebie młoda, niewielka i na pozór cicha dziewczyna.
Agresja wewnętrzna uzewnętrzniona milczącą agresją na zewnątrz. To chyba jej naturalny stan.
Mam nadzieję, że kiedyś, a nawet szybko otrząśnie się i powróci do żywych. Tego jej życzę, choć nie sądzę, żeby to było możliwe zbyt prędko. Zbyt mocno pogrążona jest w swojej udręce.

Szkoda, jak tylko zbierze się w sobie i porzuci ból, okazuje się bystrą i zabawną młodą dziewczyną. Niestety potrafi się nieoczekiwanie z tego wycofać poza tarczę pokrytą grubą skorupą strachu i niepewności, które ujawniają się złością i agresywnym zachowaniem.

Może sama byłam wcześniej podobna i dlatego tak mocno dotknęły mnie te ostatnie miesiące spędzone z nią pod jednym dachem? Pytań mam wiele, na niektóre nie chcę poznać odpowiedzi.

Jedno jest pewne, od kiedy wyprowadziła się ostatecznie wczoraj odczułam niebywałą ulgę, a moja przestrzeń życiowa powiększyła się znacząco. Wróciła energia, radość, a nawet sporo hałasu umilkło, mimo, że nadal mieszkam przy tej samej ruchliwej ulicy…
Ciekawe, jak dla człowieka silnie uwrażliwionego hałas wewnątrz duszy może potęgować hałas fizyczny, nawet hałas duszy cudzej… Chcę, czy nie, potrafię słyszeć czyjś wewnętrzny krzyk.

Powinnam mieszkać sama.
Nie pomogę nikomu innemu, jeśli najpierw nie pomogę sobie.

22 listopada 2021

Nie pisałam od wieków… Tak to przynajmniej odczuwam, a to przecież tylko kilka tygodni.

Zachłysnęłam się wolnością mieszkania samemu, ale też i skupiłam na próbach dokonania kilku zmian w życiu, co wraz z organizowaniem życia bieżącego pochłania sporo czasu i wysiłku, także mentalno-emocjonalnego.
I tak to sobie tłumaczę- nie miałam kiedy pisać, bo jestem teraz bardzo zajęta lub czuję się zmęczona komputerem… Ale to nie do końca prawda, czas zawsze można znaleźć.
W obliczu niepojętej dla mnie sytuacji na świecie, również w moim najbliższym ogródku, sama nie byłam pewna co pisać. Pewne sprawy w życiu wymagają ciszy i nabrania dystansu.

Szukam ich w kontakcie z naturą.
W tym roku po raz pierwszy poczułam zapach lasu w tutejszym lesie tropikalnym, zaczęłam dostrzegać roślinność, która jest mi coraz bliższa, coraz bardziej znajoma trzewiom.

Jestem w domu.

Szkoda tylko, że to dom którym próbuje rządzić dyktator. Wielu ich na świecie.

Jak się zdystansować do nierządu, do sankcji za niepoddawanie się bezprawiu?

To wymaga wiedzy, a odnajdywanie wartościowych informacji w obecnej dobie pandemii ślepoty i szaleństwa kształtowanego nowym systemem wierzeń nie jest zadaniem łatwym.


5 grudnia 2021

Radość jest ważna, życie jest ważne. Zapominając część nauk, które już na temat w życiu pobrałam, odjechałam na jakiś  czas dając się unieść fali przytłoczenia globalnym szaleństwem.

Ocknęłam się w dzień urodzin, czyli niemal tydzień temu. Dla mnie dzień urodzin jest dniem celebrowania życia- wszystkich jego radosnych objawów. Choćby waliło się wszystko na zewnątrz, postanawiam jak zawsze, że to jest mój Dzień Radości.
Zdecydowałam, że dziś odnajduję radość w życiu, więc zmieniam percepcję, przestaję się martwić i wyruszam na jej poszukiwanie. Oczywiście jeden dzień to za mało, zarządzam Urodzinowy Tydzień Radości i każdego dnia na nowo ją odnajduję. Modlitwy i życzenia zostają wysłuchane. Ogarnia mnie spokój i radość z obecności. To mój świat. Cała reszta nie jest pewna.

Przejście

10 czerwca 2023, Nowa Iwiczna

Oglądam film, oglądam go w małych kęsach od tygodnia. Tak już mam, nadaktywność, w kinie wytrzymywałam wiercąc się obejrzeć cały film, ale od czasu tych plandemicznych restrykcjobzdur przestałam tam chodzić.

Siedzę na kanapie w domu mamy, film ma tytuł “Złów i wypuść”. Miesiąc temu wróciłam do Polski po 14 latach życia w Australii, w Queensland. Dopiero dziś, teraz, kiedy oglądam końcówkę tego filmu zaczyna do mnie docierać jak ogromna to była decyzja i jak wielkie jej emocjonalne konsekwencje, o innych nie wspominam, dziś ważne są dla mnie emocje i uczucia. Płaczę przez chwilę, czuję ból utraty i rozstania. Po dzisiejszej mało udanej wyprawie na spacer po Warszawie czuję brak oceanu nad którego brzeg mogłam przez tyle lat wrócić każdego dnia po zdarzeniach przyjemnych i nie. Zanurzałam się w falach, pływałam dopóki nie udało się zmyć wszystkich emocji i stanąć na nogi od nowa. Boże drogi, jak bardzo mi tego brak! Byłam jakby na baczność cały ten czas od powrotu do Polski, teraz właśnie puściło i czuję… Czuję ciężar własnej decyzji, przytłacza. Nie żałuję, życie to przygoda, ale teraz, w tej chwili, zamienia się ona w ból rozstania. Brakuje mi oceanu, Aussies, Ozz…

Jak pisałam wcześniej, mieć dwa domy w sercu to przywilej i ciężar…

Ciężar, ból który właśnie czuję uspokoi się, trzeba  przez to przejść, może będę lepiej dziś spała…

6 lipca 2023, Jastarnia

Miałam jechać do Wrocławia, spotkać się z przyjaciółmi, pojechałam nad morze. To dobrze, jestem tu sama, potrzebowałam więcej ciszy. Śmieszne, że po tylu latach wzmacniania się i właściwie solidnego umocnienia, widzę, że nadal mam tu spore braki. W rozmowach z właścicielem ośrodka i sąsiadkami przez drzwi widzę siebie nadal usiłującą sprostać czyjemuś wyobrażeniu o mnie (a raczej mojemu wyobrażeniu o ich wyobrażeniu o mnie). Śmieszne i bezsensowne, a jednak nadal wraca.

8 Lipca 2023, Jurata

To już drugi miesiąc od powrotu do Polski. To tak długo… Przepaść kulturowo – obyczajowa…

Stoję w galerii biżuterii z bursztynu i dopada mnie znajome uczucie – Bałtyku, kochane morze, jesteś tak skrzywdzony i samotny! Czuję to, ale też i to, że nie masz na tyle mocy, by obronić swoje wody przed ludzkim wandalizmem…

Dziś czuję się tak bardzo samotna, te bursztyny coś złamały, w oczach mam łzy. Sama nie wiem, czy to osamotnienie Bałtyku tak na mnie wpływa, czy to moje uczucie i z jakiegoś powodu czuję się samotna zawsze, kiedy tu przyjadę. W tej chwili nie jestem sama, z czym mi dobrze, ale z jakąś nienazwaną wyrwą w sercu jakby czegoś mi było brak…

Nigdzie indziej nie czułam się tak o wielu lat. Dziś, bardziej niż od kiedy tu wróciłam, brakuje mi oceanu, jest mi smutno i czuję się też zagubiona. Tydzień, czy dwa temu, Magda powiedziała, że szukamy siebie , a może szukajmy w życiu siebie, bo mamy się odnaleźć, odnajdywać. Rozumiałam, ale wtedy było mi to jednak nieco obce, bo czułam się całkiem „odnaleziona”. Jednak dziś jest inaczej, zbyt mało rzeczy nie cieszy i interesuje, biegnę, uciekam. Niby robię to, co lubię, a jednak czy naprawdę?

Teraz, w tym małym pokoju, który wynajmuję, zderzam się ze sobą, brakiem siebie, z niewiedzą. Mam plany, cele, ale czegoś mi brak.
Wczoraj śnił mi się facet, nie znam go, ale pokazywał mi jak cieszyć się życiem. Staram się nim cieszyć na tym morskim wyjeździe, ale z daleka od tego, co lubię tak bardzo na co dzień, przychodzi mi to z większym wysiłkiem. Znudziłam się czasem „wolnym”, a może zbyt go mało, żeby spuścić parę?
Chcę jednak wracać do domu, interesujące…

Pisanie przynosi ulgę, uczucie samotności odeszło.

Później, po tym, jak moja głowa przestała pędzić, kiedy, po raz nie wiem który w życiu, uświadomiłam sobie, że to bez sensu, przyjrzałam się wnikliwiej otoczeniu. To było niestety zasmucające w jakiś sposób. Być może wcześniej poczułam zbiorową atmosferę (wyczuwam takie rzeczy, ale nie zawsze rozpoznaję, czyje to emocje i czasem biorę jako swoje), stąd te dziwne odczucia.

Być może to po prostu ludzie wokół czują się zagubieni i samotni. Dlaczego inaczej tyle by jedli i pili na wakacjach- takie „zapchaj dziurę”…

14 lipca 2023, Piaseczno

Kilka dni temu wróciłam do domu, to właściwie dom mamy, ale mam ten luksus móc tu mieszkać z nią. Pierwszy dzień był niekończącą się radością z powrotu (dodatkowo pogoda mi sprzyjała, było pochmurnie i chłodniej!). Przez te lata „tułaczki” na własne życzenie, zrozumiałam jak ważny zawsze był dla mnie dom, którego nigdy nie miałam- moje największe marzenie.

23 sierpnia 2023, Warszawa

Nie pamiętam kiedy ostatnio pisałam, odzwyczaiłam się od tego nawyku, czas do niego wrócić, on jest dla mnie dobry.

Czasem wydaje mi się, że czuję się bardziej od siebie odległa niż podczas pracy nad “Odnajdywanie radości życia”.

Może to dla wielu dziwne, ale ostatnie długie miesiące lata (najpierw upały w Grecji, później na Gozo, niemal pół roku non stop wilgotnego gorącego piekła w Australii, a teraz to w Polsce…) sprawiły, że zaczęłam się spieszyć jak dzika, ze strachu przed upałem i palącym słońcem. Od rana w biegu, bez chwili wytchnienia spieszyłam się każdego dnia, żeby tylko uciec przed tym, co mnie boli- uczuciem palonej skóry i gotującego się ciała, mojego ciała. Nie jestem typem domownika, raczej wędrowca-podróżnika.  Słabo znoszę siedzenie w domu, mimo, że zawsze mam co robić. 

Jak w amoku szukałam opcji, by spędzić jak najwięcej czasu w ruchu, poza domem, na dworze w cieniu… Oczywiście widziałam co robię, wszystko uspokajało się, gdy tylko przestawałam nerwowo biegać, życia stawało się znów pełne możliwości, a nie ograniczeń. Przyglądanie się swoim wyścigom trochę mnie śmieszyło, ale nie sprawiło to, żebym przestała. Jeszcze kilka lat temu nawet bym nie potrafiła tego obserwować, po prostu bym pędziła, marudziła i cierpiała. Dzięki Bogu za lata nauki i poszerzenie świadomości.

Książka wydana, ludzie ją kupują, druga pojawi się wkrótce, lata pracy uwieńczone westchnieniem ulgi. Uff… poszło w świat! Czuję się wdzięczna i mam też nadzieję, że coś się we mnie odblokuje i nadal, znowu, będę pisać. Trochę mi tego brakuje, a jednocześnie nie mam pomysłu co pisać, żeby mnie samą to wciągało. Poważne tony wolałbym odstawić nieco na bok, fantazji, którymi żyję każdej nocy już mi się nawet nie chce spisywać, żeby przeżyć je ponownie, moje nocne życie we śnie jest wystarczająco intensywne, często męczące. Nie mam pomysłu… Szukam inspiracji wszędzie, przerzucam kamienie i nic, zero, pusto pod każdym. Trudno, szukam dalej.

26 sierpnia 2023, Piaseczno

Zastanawiające jak popularny jest brak czasu wśród Polaków, zupełnie jakby ktokolwiek z nas mógł posiadać go na własność…

Chyba znalazłam inspirację, muszę po prostu pisać prawdę, w przeciwnym razie pisanie nie działa. Jednak po obnażeniu się w dopiero co opublikowanej książce, jakoś straciłam werwę do tego, żeby upamiętniać prawdę pisząc publiczny pamiętnik z każdego dnia mojego życia. Własną prawdą można podzielić się na nieskończoną liczbę sposobów.

Brakuje mi Leona, Ong, Karoliny i niedźwiedzi, chciałabym umieć poznawać ich nowe losy, by móc zapisać je w „Obrazach słowem malowanych”, chcę śnić o ich przygodach, zamiast wałkować w snach brudy własnego życia- to zbyt nudne!

Może dzisiejsza noc przyniesie  spokojny sen i baśniową opowieść…

10 września 2023

Polska walka codzienna zaczyna mnie uwierać. Delikatnie to nazywając. Pomiędzy atmosferą w Australii, a w Polsce jest przepaść, tu nie ma czego porównywać, to jakby próbować porównać stokrotkę i kowadło- po prostu jest mocno inaczej. Chociaż nie, jest jedna kategoria, w której można te atmosfery porównać- ciężar. Stokrotka jest bardzo lekka, a kowadło bardzo ciężkie…

Czy chciałabym wrócić do mojej oceaniczno uśmiechniętej radości, pewnie, że tak! Codziennie wielkie tłuste, ożywione TAK.

Ale co by mi przyszło z przeżywania każdego tygodnia podobnie? Stagnacja…? Michał mówi “jak się nie rozwijasz, to się zwijasz”, i ja tak właśnie się czułam ostatnio w Ozz, mimo podejmowanych zmian i stawiania się w jakimś dyskomforcie. Teraz, będąc w Polsce od około już trzech miesięcy, działam, zmieniam intensywniej, podejmuję wyzwania, próbuję nowego, uczę się. Różnorodność i stan pewnego dyskomfortu są ożywcze. „Your growing edge…”

To zdrowe.

Jednak czasem i superbohater potrzebuje odpocząć, pisałam o tym w ostatnio wydanej książce „Odnajdywanie radości życia”. Permanentny stan „na krawędzi” nie prowadzi do niczego dobrego. Jestem na krawędzi. Ciekawym splotem okoliczności, zazwyczaj kiedy ja właśnie staram się z tej krawędzi zejść, bo czuję i wiem, że już jestem poza „zdrowym” jej końcem, wkraczają tzw. bliskie relacje rodzinne i moje przechodzenie do stanu względnego relaksu bierze w łeb. Życie jest ciekawe… Jednak, mimo wszystko chciałabym dziś odpocząć, naprawdę czuję się zmęczona po kolejnym 7 dniowym tygodniu pracy. Życzę sobie siły, ale też i dobrego, spokojnego snu bez snów.