Przejście

10 czerwca 2023, Nowa Iwiczna

Oglądam film, oglądam go w małych kęsach od tygodnia. Tak już mam, nadaktywność, w kinie wytrzymywałam wiercąc się obejrzeć cały film, ale od czasu tych plandemicznych restrykcjobzdur przestałam tam chodzić.

Siedzę na kanapie w domu mamy, film ma tytuł “Złów i wypuść”. Miesiąc temu wróciłam do Polski po 14 latach życia w Australii, w Queensland. Dopiero dziś, teraz, kiedy oglądam końcówkę tego filmu zaczyna do mnie docierać jak ogromna to była decyzja i jak wielkie jej emocjonalne konsekwencje, o innych nie wspominam, dziś ważne są dla mnie emocje i uczucia. Płaczę przez chwilę, czuję ból utraty i rozstania. Po dzisiejszej mało udanej wyprawie na spacer po Warszawie czuję brak oceanu nad którego brzeg mogłam przez tyle lat wrócić każdego dnia po zdarzeniach przyjemnych i nie. Zanurzałam się w falach, pływałam dopóki nie udało się zmyć wszystkich emocji i stanąć na nogi od nowa. Boże drogi, jak bardzo mi tego brak! Byłam jakby na baczność cały ten czas od powrotu do Polski, teraz właśnie puściło i czuję… Czuję ciężar własnej decyzji, przytłacza. Nie żałuję, życie to przygoda, ale teraz, w tej chwili, zamienia się ona w ból rozstania. Brakuje mi oceanu, Aussies, Ozz…

Jak pisałam wcześniej, mieć dwa domy w sercu to przywilej i ciężar…

Ciężar, ból który właśnie czuję uspokoi się, trzeba  przez to przejść, może będę lepiej dziś spała…

6 lipca 2023, Jastarnia

Miałam jechać do Wrocławia, spotkać się z przyjaciółmi, pojechałam nad morze. To dobrze, jestem tu sama, potrzebowałam więcej ciszy. Śmieszne, że po tylu latach wzmacniania się i właściwie solidnego umocnienia, widzę, że nadal mam tu spore braki. W rozmowach z właścicielem ośrodka i sąsiadkami przez drzwi widzę siebie nadal usiłującą sprostać czyjemuś wyobrażeniu o mnie (a raczej mojemu wyobrażeniu o ich wyobrażeniu o mnie). Śmieszne i bezsensowne, a jednak nadal wraca.

8 Lipca 2023, Jurata

To już drugi miesiąc od powrotu do Polski. To tak długo… Przepaść kulturowo – obyczajowa…

Stoję w galerii biżuterii z bursztynu i dopada mnie znajome uczucie – Bałtyku, kochane morze, jesteś tak skrzywdzony i samotny! Czuję to, ale też i to, że nie masz na tyle mocy, by obronić swoje wody przed ludzkim wandalizmem…

Dziś czuję się tak bardzo samotna, te bursztyny coś złamały, w oczach mam łzy. Sama nie wiem, czy to osamotnienie Bałtyku tak na mnie wpływa, czy to moje uczucie i z jakiegoś powodu czuję się samotna zawsze, kiedy tu przyjadę. W tej chwili nie jestem sama, z czym mi dobrze, ale z jakąś nienazwaną wyrwą w sercu jakby czegoś mi było brak…

Nigdzie indziej nie czułam się tak o wielu lat. Dziś, bardziej niż od kiedy tu wróciłam, brakuje mi oceanu, jest mi smutno i czuję się też zagubiona. Tydzień, czy dwa temu, Magda powiedziała, że szukamy siebie , a może szukajmy w życiu siebie, bo mamy się odnaleźć, odnajdywać. Rozumiałam, ale wtedy było mi to jednak nieco obce, bo czułam się całkiem „odnaleziona”. Jednak dziś jest inaczej, zbyt mało rzeczy nie cieszy i interesuje, biegnę, uciekam. Niby robię to, co lubię, a jednak czy naprawdę?

Teraz, w tym małym pokoju, który wynajmuję, zderzam się ze sobą, brakiem siebie, z niewiedzą. Mam plany, cele, ale czegoś mi brak.
Wczoraj śnił mi się facet, nie znam go, ale pokazywał mi jak cieszyć się życiem. Staram się nim cieszyć na tym morskim wyjeździe, ale z daleka od tego, co lubię tak bardzo na co dzień, przychodzi mi to z większym wysiłkiem. Znudziłam się czasem „wolnym”, a może zbyt go mało, żeby spuścić parę?
Chcę jednak wracać do domu, interesujące…

Pisanie przynosi ulgę, uczucie samotności odeszło.

Później, po tym, jak moja głowa przestała pędzić, kiedy, po raz nie wiem który w życiu, uświadomiłam sobie, że to bez sensu, przyjrzałam się wnikliwiej otoczeniu. To było niestety zasmucające w jakiś sposób. Być może wcześniej poczułam zbiorową atmosferę (wyczuwam takie rzeczy, ale nie zawsze rozpoznaję, czyje to emocje i czasem biorę jako swoje), stąd te dziwne odczucia.

Być może to po prostu ludzie wokół czują się zagubieni i samotni. Dlaczego inaczej tyle by jedli i pili na wakacjach- takie „zapchaj dziurę”…

14 lipca 2023, Piaseczno

Kilka dni temu wróciłam do domu, to właściwie dom mamy, ale mam ten luksus móc tu mieszkać z nią. Pierwszy dzień był niekończącą się radością z powrotu (dodatkowo pogoda mi sprzyjała, było pochmurnie i chłodniej!). Przez te lata „tułaczki” na własne życzenie, zrozumiałam jak ważny zawsze był dla mnie dom, którego nigdy nie miałam- moje największe marzenie.

23 sierpnia 2023, Warszawa

Nie pamiętam kiedy ostatnio pisałam, odzwyczaiłam się od tego nawyku, czas do niego wrócić, on jest dla mnie dobry.

Czasem wydaje mi się, że czuję się bardziej od siebie odległa niż podczas pracy nad “Odnajdywanie radości życia”.

Może to dla wielu dziwne, ale ostatnie długie miesiące lata (najpierw upały w Grecji, później na Gozo, niemal pół roku non stop wilgotnego gorącego piekła w Australii, a teraz to w Polsce…) sprawiły, że zaczęłam się spieszyć jak dzika, ze strachu przed upałem i palącym słońcem. Od rana w biegu, bez chwili wytchnienia spieszyłam się każdego dnia, żeby tylko uciec przed tym, co mnie boli- uczuciem palonej skóry i gotującego się ciała, mojego ciała. Nie jestem typem domownika, raczej wędrowca-podróżnika.  Słabo znoszę siedzenie w domu, mimo, że zawsze mam co robić. 

Jak w amoku szukałam opcji, by spędzić jak najwięcej czasu w ruchu, poza domem, na dworze w cieniu… Oczywiście widziałam co robię, wszystko uspokajało się, gdy tylko przestawałam nerwowo biegać, życia stawało się znów pełne możliwości, a nie ograniczeń. Przyglądanie się swoim wyścigom trochę mnie śmieszyło, ale nie sprawiło to, żebym przestała. Jeszcze kilka lat temu nawet bym nie potrafiła tego obserwować, po prostu bym pędziła, marudziła i cierpiała. Dzięki Bogu za lata nauki i poszerzenie świadomości.

Książka wydana, ludzie ją kupują, druga pojawi się wkrótce, lata pracy uwieńczone westchnieniem ulgi. Uff… poszło w świat! Czuję się wdzięczna i mam też nadzieję, że coś się we mnie odblokuje i nadal, znowu, będę pisać. Trochę mi tego brakuje, a jednocześnie nie mam pomysłu co pisać, żeby mnie samą to wciągało. Poważne tony wolałbym odstawić nieco na bok, fantazji, którymi żyję każdej nocy już mi się nawet nie chce spisywać, żeby przeżyć je ponownie, moje nocne życie we śnie jest wystarczająco intensywne, często męczące. Nie mam pomysłu… Szukam inspiracji wszędzie, przerzucam kamienie i nic, zero, pusto pod każdym. Trudno, szukam dalej.

26 sierpnia 2023, Piaseczno

Zastanawiające jak popularny jest brak czasu wśród Polaków, zupełnie jakby ktokolwiek z nas mógł posiadać go na własność…

Chyba znalazłam inspirację, muszę po prostu pisać prawdę, w przeciwnym razie pisanie nie działa. Jednak po obnażeniu się w dopiero co opublikowanej książce, jakoś straciłam werwę do tego, żeby upamiętniać prawdę pisząc publiczny pamiętnik z każdego dnia mojego życia. Własną prawdą można podzielić się na nieskończoną liczbę sposobów.

Brakuje mi Leona, Ong, Karoliny i niedźwiedzi, chciałabym umieć poznawać ich nowe losy, by móc zapisać je w „Obrazach słowem malowanych”, chcę śnić o ich przygodach, zamiast wałkować w snach brudy własnego życia- to zbyt nudne!

Może dzisiejsza noc przyniesie  spokojny sen i baśniową opowieść…

10 września 2023

Polska walka codzienna zaczyna mnie uwierać. Delikatnie to nazywając. Pomiędzy atmosferą w Australii, a w Polsce jest przepaść, tu nie ma czego porównywać, to jakby próbować porównać stokrotkę i kowadło- po prostu jest mocno inaczej. Chociaż nie, jest jedna kategoria, w której można te atmosfery porównać- ciężar. Stokrotka jest bardzo lekka, a kowadło bardzo ciężkie…

Czy chciałabym wrócić do mojej oceaniczno uśmiechniętej radości, pewnie, że tak! Codziennie wielkie tłuste, ożywione TAK.

Ale co by mi przyszło z przeżywania każdego tygodnia podobnie? Stagnacja…? Michał mówi “jak się nie rozwijasz, to się zwijasz”, i ja tak właśnie się czułam ostatnio w Ozz, mimo podejmowanych zmian i stawiania się w jakimś dyskomforcie. Teraz, będąc w Polsce od około już trzech miesięcy, działam, zmieniam intensywniej, podejmuję wyzwania, próbuję nowego, uczę się. Różnorodność i stan pewnego dyskomfortu są ożywcze. „Your growing edge…”

To zdrowe.

Jednak czasem i superbohater potrzebuje odpocząć, pisałam o tym w ostatnio wydanej książce „Odnajdywanie radości życia”. Permanentny stan „na krawędzi” nie prowadzi do niczego dobrego. Jestem na krawędzi. Ciekawym splotem okoliczności, zazwyczaj kiedy ja właśnie staram się z tej krawędzi zejść, bo czuję i wiem, że już jestem poza „zdrowym” jej końcem, wkraczają tzw. bliskie relacje rodzinne i moje przechodzenie do stanu względnego relaksu bierze w łeb. Życie jest ciekawe… Jednak, mimo wszystko chciałabym dziś odpocząć, naprawdę czuję się zmęczona po kolejnym 7 dniowym tygodniu pracy. Życzę sobie siły, ale też i dobrego, spokojnego snu bez snów.

Zaklinacz rzeczywistości

“Przedsłowie”

18 lipca 2021

Prawda, czasem jest smutna, jako ludzie jesteśmy… coś jakby “elastyczni”…
Są tego minusy, ale jest też przecież i pozytywny aspekt- możemy wybrać w każdej sytuacji- możemy wybierać lepiej nie tylko dla siebie, ale i dla innych.

Sama dobrze wiem, że to bardzo trudne, czasem wręcz wydaje się niemożliwe- wskrzesić w sobie coś pozytywnego, kiedy człowiek ma dość, jest zmęczony, czy chory, ma doła lub przeżywa tragedię.
W bardzo ciężkich chwilach łatwiej złapać się najprostszego rozwiązania, czyli kości.

Ale można spróbować na taką kość popatrzeć, powąchać ją i dać sobie chwilę (może i dłuższą) zanim człowiek zareaguje, ona nie musi zadziałać w ten sam sposób, jak na obrazku…

22 – 24 lipca 2021

Tarapaty

Od dwóch dni jest mi niemiłosiernie zimno, głównie w głowę, nawet czapka nie pomaga. Być może to przemęczenie.
Tak, czuję się zmęczona. Staram się robić lepiej, tworzyć wokół lepszy świat, być dobra, pielęgnować w sobie światło, gdy na zewnątrz zaczyna panować mrok.
To światłem chcę się dzielić, wystarczy nam brudu.
Czasem jednak potrzebuję odpocząć, chcę uciec, uciekam, nie da się daleko, wracam, dopada mnie negatywny aspekt ludzkiej rzeczywistości, którą tak wielu z nas nadal przetwarza… Jest mi niedobrze, nie mogę jeść, śnią mi się paskudne rzeczy, jest mi zimno. Chcę odpocząć.

Uciekam w pracę, lubię to robić, kiedy pracuję jest mi łatwiej, łatwiej przymknąć oko na to, co sercu niemiłe, łatwiej wskrzesić radość i uśmiech, nawet w odpowiedzi dla gbura.

Kiedy jestem sama absurd działań rządowych i pandemicznej historii sprawia, że zbiera mi się na wymioty (dosłownie), plastikowe worki na śmieci i nasza bezmyślność  mnie dobijają. Ruszam się, tu mnie nie dościgną. Ciało ma dość, jest mu zimno, to i owo  boli, pewnie jest też głodne, ale jak mam jeść, kiedy jestem pełna powyżej czubka głowy? Ciało trzęsie się, jest zmęczone.
Potrzebuję odpocząć i śnić o kolorowych tęczach.
Nie umiem spać, a kiedy przysnę śnią mi się zazwyczaj paskudne koszmary…

To, na czym skupiam uwagę, istnieje

Znowu zapomniałam, że życie to przygoda i spoważniałam, zmęczenie nie zawsze jest najlepszym przyjacielem człowieka. Cieszę się, że właśnie sobie o tym przypomniałam.
Dziękuję Ci Jezu Chryste, ufam Tobie.
To światło jest we mnie, niech mnie prowadzi.

Raz po raz otrząsam się z durnych myśli, z myśli brudnych i nieładnych.
Mogę to zrobić, każdy może, choć czasem to niezwykle trudne.

Przyglądam się im.
Wiem, że kiedy doprowadzę się gdzieś na skraj warunków bytu, myśli stają się bardziej dramatyczne, trudne i szybko formują stada.
Głodna, zmęczona, przemarznięta, słyszę, jak tworzą chmary paskudnych, mrocznych scenariuszy rzeczywistości, ale przecież wiem, że to tylko strach.
Być może właśnie dlatego sprowadzam się do tych skrajności, żeby się z tymi strachami mierzyć raz po raz i nie dać im wygrać, nie lubię się bać nieoczekiwanego, choć to akurat jest w życiu pewnikiem…

Nie lubię też, żeby ktoś decydował za mnie, a już na pewno nie rząd.

Stronię od wiadomości- oczywistej pułapki strachu.

Od dłuższego czasu nie wierzę już w badania i prognozowane scenariusze naukowe, wierzę za to, że to, w co wierzę istnieje w moim życiu.
Dlaczego?
Zwyczajnie obserwuję to w przeróżnych objawach własnej codzienności.
Czemu więc nie miałabym tworzyć obrazów, które zamiast strachu przynoszą radość?

Szukam w życiu spokoju. I tak zbyt często dopada mnie wewnętrzny huragan.

Zakładam różowe okulary, ale staram się patrzeć ponad nimi, kiedy trzeba.
Kiedyś tego nie potrafiłam, różowość przesłaniała widoczność, czasem to dobre, czasem bolesne.
Całe szczęście, jedno do dziś się sprawdza- to, co prawdziwe w treningu sportowym, działa też w innych obszarach życia – praktyka czyni mistrza.

Wznawiając trop wiary- czuję, że bierzmowanie (które „stało się” właściwie  przypadkiem- przecież dopóki nie miałam zostać matka chrzestną bratanka, wcale o nim nie myślałam), jest obok urodzin, jednym z najważniejszych wydarzeń w moim życiu.

Wierzę i ufam coraz mocniej, to dużo lepsze niż ciągle się czegoś bać lub być na coś złym.

Nauka o tym jak można dystansować się do własnych i cudzych myśli też pomaga.
Bogu dziękuję za sport i za jogę. Pomagają mi być lepszą dla siebie i w stosunku do innych.

26 lipca 2021

Transient

One of the first learned words coming to Australia, Gold Coast to be specific.
Nothing lasts too long, things change quickly.
It took me many travels to kind of comprehend it though…
I don’t think I could ever understand it and live in peace with the fleetingness in life without the faith.

31 lipca 2021
AU Gold Coast, kolejny bezpodstawny lockdown

The story lives on the exponential function- you feed it giving it a base larger than 1 and the story grows, you replace it with a number smaller than 1 and it starts dying.

Stado

Owce poszły, jedna za drugą, niestety, barany idą za nimi, nawet nie zdając sobie z tego sprawy…

To, co karmię, żyje.

Przykro mi oglądać i słuchać jak zatracamy się w pandemicznym dramacie, nawet, gdy wydaje nam się, że jesteśmy przeciw niemu. Nadal o tym mówimy, wieść płynie w eter  jednocześnie pozostając bytem sztucznie podtrzymywanym przez nasze głosy, niezdolnym do życia, gdy się zamkniemy.
Jeśli tylko każdy z nas skupiłby swoje codzienne wysiłki na przykład na tym, co daje mu tego dnia radość, nie na tym czego się boi, czy przeciw czemu walczy…

Spróbuj skoncentrować się DZIŚ na tym, co przynosi Tobie radość.
Co to jest? Czy mogę odnaleźć źródła radości w codziennych czynnościach?
Może niektóre z tych czynności trzeba wyeliminować, jeśli to możliwe?

Telewizji nie oglądam od około jedenastu lat, radia słucham w samochodzie tylko wtedy, kiedy jest audycja pełna żartów i śmiechu lub gdy grają muzykę, która mnie cieszy.

Emocji wokół tematu, który smutkiem, strachem lub gniewem zawieszamy nad sobą od ponad 1,5 roku jest dużo.

Strach jest najsilniejszą i najbardziej podsycaną przez media i rządy emocją, w jej gąszczu łatwo się zatracić, łatwo zgubić siebie samego, siebie nawzajem. Gniew jest jej pochodną.
Obie znam świetnie, towarzyszą mi całe życie.
Zastąpienie ich radością to ogromny wysiłek, bo kiedy przyjdą, bezlitośnie palą żywcem wszystko we mnie.

Staraj się przezwyciężać strach, nie pozwól mu Tobą zawładnąć.

Stroń od tak zwanych wiadomości, czyli od wszelkich mediów- to one sieją wśród nas największy terror i niezgodę, przecież tym właśnie żyją.

Nie mówię nic nowego, to przecież nie jest specyfika „naszej” ery- dajcie im chleba i igrzysk powiedziano już dawno temu…

Nie bój się własnego zdania, ale uważaj- jeśli wynika ono ze strachu, a gniew jest jego pochodną, bądź czujny.

2 sierpnia 2021

Totalitaryzm Totalitarianism

Dosięgnął również Australii.

Rząd, w demokratycznej wizji, ma być powołany do ochrony społeczeństwa godzącego się na ustanowienie rządu w tym właśnie celu.
A co dzieje się teraz?
Widzimy co.
Rządy na całym świecie wykorzystują sytuację związaną z „nową” chorobą, żeby nam coraz szybciej i mocniej dokręcać śrubę.

Na pewno mają w tym cel. Słuszny? Nie wiemy.
Ochrona planety? Może.
Sprostanie wyzwaniom dla ekonomii przy kolejnych lockdownach? Może.

Ale czy lockdowny są słuszne?

Tyle jest teraz pytań bez jednoznacznych odpowiedzi…

Jedno jest dla mnie pewne – nie dajmy się podzielić.
Nie wiemy do czego na to wszystko doprowadzi, ale w kupie siła.
Razem mamy siłę sprawczą, podzieleni, nie mamy żadnej siły.

3 sierpnia 2021

I let my inner light shine on

Od dwóch dni na zewnątrz panuje lekka ciemność, chmury zasnuły niebo, od oceanu powiewa martwym glonem i zdechłą rybą. Wilgoć jest wszędzie, jest po prostu ponuro.
Gdy taka aura przedłuża się w trakcie kolejnego pieprzonego lockdownu, trudniej o optymizm. Wiem, jak to jest w Polsce, mroczna pogoda nie pomaga trzymać pionu…
Ale kto nie będzie go trzymał dla mnie samej, jeśli ja tego nie zrobię?

Nie jestem religijna, ale wierzę w boską moc i czuję się zaopiekowana.
Jeśli wierzysz w siebie i własną siłę, to też wiara.
Wiara jest potężną siłą.

Dziś, mimo kolejnej nocy krótkich i niespokojnych snów zaczynam znów czuć i widzieć wewnętrzne światło. Lubię to uczucie.

Dziś będę nazywać rzeczy po imieniu, dziś wierzę w logikę, którą ja odczuwam, jako logiczną. Dziś nie mam o czym rozmawiać z ludźmi, którzy pozostają zbyt głęboko w temacie pt. szczepionka i mają fantazyjny, jak dla mnie pomysł, że jeśli wszyscy się zaszczepimy totalitarny terror rządów (czytaj- dotkliwe restrykcje) skończy się i wszystko wróci do normy.

Nie mam ochoty rozmawiać z tymi, którzy publikowanymi statystykami usprawiedliwiają nierząd rządów. Nie mam ochoty wyjaśniać czego sięga moje zrozumienie obecnych zdarzeń, ani się z tego tłumaczyć.

Pozornie nie do końca pozostaje to w linii z tym, co opublikowałam wczoraj- nie dajmy się podzielić, ale czy na pewno?

Nie potępiam nikogo z nas, jakiekolwiek mamy poglądy, ale muszę czasem otworzyć wentyl i być ze sobą samą szczera.
Przecież niemożliwym jest, żeby zawsze zgodzić się z każdym.

Jeśli popatrzysz na mnie krzywo i stwierdzisz, że mi odbija, uśmiechnę się i być może przyznam Tobie rację. W końcu nie ma co się szarpać o kość, której żadne z nas nie dostanie, a wyścig do smyczy i kagańca mnie nie interesuje.

Dziś mam dość sloganów, w tym moich własnych głoszących rób swoje i nie przejmuj się tym, co dzieje się na około, a jednocześnie co innego nam pozostaje?
Wyjść samemu  na ulicę i zaprotestować w pojedynkę? To raczej naiwne jak również bezcelowe.

Więc dziś będę robić swoje i dziś znajdę radość oraz małe radości i postaram się nie dać zmartwieniu pola szansy.
Tak mi dopomóż Bóg.

Wyszłam i znalazłam radość, znalazłam pokrewne dusze.

Czasem bywa, że przeżycie dnia w dzisiejszych czasach wymaga wzmożonego wysiłku.

Potrzebujemy siebie nawzajem.