Tylko od Ciebie zależy jaki będzie finał Twojej imprezy…

Mój ojciec lubi powtarzać „jeden lubi rybki, drugi, jak mu nogi smierdzą”. Mnie to do tej pory bawi, ale nie tylko. To jest prawda. Wszyscy mamy jedną i tą samą misję na tym świecie – ŻYCIE, ale każdy z nas wybiera indywidualną drogę, żeby tą misję odbyć. Jesteśmy jednym i tym samym, ale na wiele różnych sposobów.

I to jest ważne – wiele różnych sposobów. Po to jesteśmy inni, różnimy się od siebie nawzajem, żeby móc dostrzec różne aspekty naszej własnej osobowości. Czy mógłyś zobaczyć, że jesteś wysoki, jeśli wszyscy ludzie mieliby 2 metry wzrostu? Rozumiesz już?
Dlatego różnice między nami trzeba docenić i uczyć się z nich. Pamiętając, że każdy z nas to indywidualna forma bytu.
Jeśli to jest nasza jedyna szansa, żeby przeżyć życie na tym świecie w pełni je doceniając i więcej jej już nie dostaniemy, to czy warto zastanawiać się, co inni o nas myślą? Oczywiście, że nie warto, bo wtedy nie żyjemy tylko zastanawiamy się, co zrobić, żeby innych „uszczęśliwić”, co zresztą i tak nie jest możliwe. Jak to chłopcy ze Wzgórze JA-PA 3 śpiewali  „tylko od Ciebie zależy, jaki będzie finał Twojej imprezy”. Ode mnie zależy, czy będę szczęśliwa i jeśli nie umiem tego sama znaleźć w sobie, Ty mnie nie uszczęśliwisz, choćby nie wiem, co… Od Ciebie zależy, czy będziesz szczęśliwy i jeśli nie umiesz tego sam w sobie znaleźć, ja Ciebie nie uszczęśliwie, choćby nie wiem, co…

TYLKO OD CIEBIE ZALEŻY JAKI BĘDZIE FINAŁ TWOJEJ IMPREZY. Chcesz pamiętać tą imprezę jako wspaniałe doświadczenie Twojej indywidualnej wolności, czy na koniec mieć kaca moralnego myśląc, że komuś nie spodobało się jak się zachowywałeś, jak tańczyłeś, jak wygłądałeś…??
Ja wolę pamiętać wspaniałe doświadczenie.
„Tylko od Ciebie zależy, jaki będzie finał Twojej imprezy, także weź się w garść młody człowieku, bo będziesz wyglądał, jak Miki Mouse”. Ja wyglądam, jak ja i nie mam żadnych aspiracji, żeby wyglądać jak postać z kolorowej gazety lub ekranu…
A Ty??
Nie potrzebujesz niczyjej aprobaty. Twoje życie to Twoje doświadczenie
i Twoja odpowiedzialność.
Masz wszystko, czego potrzebujesz, żeby przeżyć je dobrze.

 Jedni lubią kalistenikę w zieleni (rybki…)

kalistenika na spacerze w gorach

a inni akwarium, czyli zajrzeć zającowi pod spódnicę  😉

Gold Coast Currumbin Swell

Nie oglądaj telewizji.

Nie oglądaj telewizji, bo będziesz miała w głowie glizdy. Czy zdajesz sobie sprawę z tego, jaką wagę mają te słowa?

Codziennie wcześnie rano idę na spacer po plaży. Za każdym razem, gdy przechodzę w okolicy około kilometra od pobliskiego supermarketu czuję zapach „świeżego” pieczonego pieczywa unoszący się nad brzegiem Pacyfiku. I czuję wtedy taką dziwną tęsknotę. Długo myślałam, że to była tęsknota za dzieciństwem, bo na pewno nie za tym dzisiejszym chlebem, który z chlebem ma tyle wspólnego co …

Dopiero dziś rano uświadomiłam sobie, że nie o dzieciństwo tu chodziło.
To była naprawdę dziwna tęsknota…

Tęsknota za niewiedzą i ułudą.

Tęsknota za czasem, w którym nie zdawałam sobie sprawy z tego jak okrutnie prawdziwy jest tekst “nie oglądaj telewizji, bo będziesz miała w głowie glizdy.
Oni tam są porąbani (…)”
z którego śmiałam się głośno i radośnie jakieś 20 lat temu kiedy Kasprzak odtwarzał kasetę magnetofonową ze skeczami kabaretu Tey.

Kultowy tekst Bohdana Smolenia ze skeczu „Aaa tam, cicho być!” z 1983 roku przybiera na sile wyrazu i znaczeniu z każdym obrotem kuli ziemskiej, a prawdopodobnie nawet szybciej.

Nie oglądam telewizji od około 5 lat, rzadko zaglądam do gazet.
Czasem słucham radia, ale to wydaje się być nieporównywalnie bezpieczniejsze w Australii niż w Polsce…
Tutejsze audycje śmieszą, a nie przerażają, jak te w polskim radio.
Na marginesie, moim zdaniem australijski humor jest rewelacyjny- śmieją się z siebie samych, z siebie nawzajem i ogólnie zachowują się po prostu… normalnie.

Ile razy przyjadę do Polski i włączę radio, muszę je wyłączyć, bo jak tylko skończy się jedna piosenka, zaraz zaczyna się seria reklam – większość to reklamy przeróżnego rodzaju środków farmakologicznych.

Nawet nie wiesz, że potrzebujesz:
– nowego preparatu do czyszczenia zębów; bo inaczej Ci wypadną,
– odżywki do włosów, żeby były lśniące i puszyste (może wystarczy zdrowo się odżywiać??)
– jogurtu probiotycznego (oczywiście reklamowany nawet nie stał obok takiego), bo inaczej flora bakteryjna jelit nie będzie w równowadze (a co z tymi, co nabiału nie mogą jeść? nie ma problemu- może tableteczki na zatwardzenie lub sraczkę?)
i tak dalej bez końca.

Jak jesteś zdrowy, to włącz TV, żeby dowiedzieć się, co Tobie dolega, czego nie masz, czego potrzebujesz i już możesz zakładać trampki i biec do najbliższej apteki, a nawet wystarczy do supermarketu (co to za słowo??!), żeby kupić preparacik i zacząć się leczyć…

To tak w gigantycznym skrócie, żeby naświetlić idiotyczność całego biznesu.
A to tylko o jednej branży!

Dorzuć sobie do tego politykę i całą jej bzdurność, przepływy pieniędzy od jednych chciwych rąk do innych i idee, które są wprowadzane w życie, żeby te przepływy były możliwe i recepta gotowa.

Recepta na co dokładnie?

No to, żeby naturalny uśmiech zszedł z Twojej twarzy i żebyś coraz głębiej wtopił swój byt w mroki Matrixa, które należą do chciwych rąk… To nie jest życie wbrew temu, co ciągle słyszysz – „Takie jest życie”.

Nie, nie takie jest życie.
Życie to prezent i jest piękne.

Im szybciej obudzisz się, tym więcej z tego prezentu skorzystasz.

Jak to za mało, to może poezją Ciebie przekonam?

….
Dała mu czystą białą koszulę
w kieszeń wepchnęła kawałek ciasta
– Pospiesz się, stary – dodała czule –
Spójrz na zegarek, już dziewiętnasta.
W drzwiach ona jemu ścisnęła rękę
on ważne zdanie rzucił przez schody:
– Wrócę jak zwykle, tuż po dwudziestej
po sporcie i po mapie pogody.

Ledwie się za nim zamknęła furtka
a już fatygant ust jej dotykał
i szeptał czule: – Moja malutka
mamy czas aż do końca dziennika
Lecz dla pewności żeby mieć spokój
końca dziennika by nie przeoczyć
to on ją kochał cokolwiek z boku
by mogła w ekran wlepić swe oczy

Tam na ekranie mąż jej prezenter
z kimś bardzo ważnym toczył rozmowy
a oni w łóżku w pościeli zmiętej
profanowali serwis krajowy
Aż nagle z hukiem drzwi się otwarły
w drzwiach mąż prezenter stanął jak zjawa
– Mam cię, niewierna! – krzyknął pobladły –
Teraz nie wyprzesz się tego draba!

Won z mego domu z tym głupim ryłem
Won z mego serca gdy nie masz wstydu
Wcześniej wróciłem bo załatwiłem
by dziennik poszedł z magnetowidu.
Wracając wcześniej mąż złamał słowo
i taki z tego morał wynika
Żeby z rezerwą przyjmować to co
mówi wieczorem spiker dziennika.

(Marian Załucki, prawdopodobnie…)

zacznij od nowa