Poziom serca w Obecności

Czym jest poziom serca?

Kilka lat temu byłam u Basi na indywidualnej sesji “Uzdrawianie w głębokiej medytacji”.

Basia na koniec powiedziała, że działam zazwyczaj z poziomu głowy, dlatego dużo trudniej przychodzą mi w życiu rzeczy, których chcę, niż gdybym pozwoliła sobie czuć i działać z poziomu serca.

Gdy działamy z poziomu głowy dłużej trwają wszystkie procesy zmian i osiąganie marzeń.

Wtedy rozumiałam jedynie słowa “poziom serca”, ale nadal nie czułam co to znaczy i nie miałam pojęcia, jak mam tym kierować się w życiu .
Sama sesja była cudownym doświadczeniem i na jakiś czas dała mi poczucie wolności, jasności i spokoju.
Do dziś sądzę, że było to ważne wydarzenie w moim życiu.

Kierowanie się sercem odczuwam obecnie jako delikatne impulsy, żeby coś zrobić, nawet jeśli logicznie nie wydaje mi się, żeby było uzasadnione.

Nie myślę wtedy, robię i wydaje mi się być to dużo łatwiejszą drogą.

Nawet z pisaniem jest tak, że słowa przychodzą do mnie w przypadkowych momentach- podczas treningu, kiedy wprowadzam faktury do systemu księgowego, zamiatam podłogę, jadę autem, oglądam świat z okien autobusu- ogólnie wykonuję inną czynność niż samo pisanie i robię to w skupieniu.
Wykorzystuję te chwile, zdania kiedy to zdania budują się same i nie przestaję dopóki nie skończy się ten przepływ.

Kiedyś to ignorowałam, kontynuując co akurat robiłam (bo tak trzeba), a później siadałam według planu do pisania i ……………….. pusto.
Wiedziałam, co chcę powiedzieć, ale trudno mi to przychodziło, tekst czasem rodził się w bólach- musiałam mocno wytężać umysł, by wreszcie myśl z wnętrza przybrała czytelny kształt.
To dość męczący rodzaj twórczości.

Zrobiłam kilka podobnych uzdrawiań jak tamto z Basią- półtorej godziny medytacji ze wsparciem drugiego człowieka, który jest głęboko zaangażowany, daje z mojego doświadczenia silniejsze efekty niż moje poranne kilka minut…

Chociaż i z tym różnie bywa, raz byłam na sesji z kryształami, która miała być hipnotyczna i zabrać mnie do innych żyć, żeby coś uzdrowić.
To było już kilka dobrych lat temu, a do dziś mam poczucie, że nic z tego nie wynikło. Poza szczuplejszym portfelem. Być może mylę się i nadal czegoś nie zrozumiałam…

Sesję z kryształami wybrałam z poziomu umysłu- mózg szuka i pokazuje nam, czego szukamy, pozostawiając zakrytym to, co dla rozumu niewidoczne, ale bardzo ważne.
To nie był impuls z mojego wnętrza, ale interpretacja umysłu.
Dwie różne rzeczy.

Jeśli coś jest słuszne dla mojego wewnętrznego głosu, raczej nie towarzyszą temu emocje, ale spokój.

Impulsy serca

  • Zadzwonię do niej i powiem, że ją bardzo kocham – nieee, przecież to nie wypada
  • Dam kwiaty nieznajomej – lepiej nie, jeszcze pomyśli, że jestem dziwna
  • Powiem panu w sklepie, że mu do twarzy w tej niebieskiej koszuli – nie, to głupie
  • Zaśpiewam piosenkę na ulicy, bo mam taką ochotę – lepiej nie, pomyślą, że zwariowałem (ja śpiewam, to szybki sposób, żeby lepiej się poczuć)
  • Powącham ten bez, tak pięknie pachnie! Myślę jednak, nie teraz, spieszę się do pracy, po czym ruszam autem i inny spieszący się kierowca pakuje się z impetem w mój bok…

Dlaczego odkładamy robienie przyjemnych rzeczy na później, które może nigdy nie nastąpić?

Tłumaczymy sobie, że kierujemy się rozsądkiem, ale odmawianie sobie życia za życia jest przecież nielogiczne.
Czy nie łatwiej jest podążać za własną radością i żyć w zgodzie ze sobą?

Pytamy na zewnątrz, zamiast do wewnątrz

Badamy wszystko, przeprowadzamy eksperymenty i tworzymy teorie fizyczne i matematyczne, chcemy wszystko dokładnie zdiagnozować i poznać całkowicie zasady funkcjonowania świata- wszechświata i swoje w nim położenie, działanie, zadanie- nasze w nim istnienie.

Im więcej badamy, tym, zdawałoby się więcej odkrywamy, ale wciąż nie możemy uchwycić sensu istnienia.

Tak zwany „postęp” naukowy od dawna jest tak intensywny, że większość ludzi nie ma pojęcia o jego odkryciach nieustannie pozostając przestarzałymi w swej wiedzy i poglądach.
Zresztą nic dziwnego, programy edukacyjne zawsze są w tym aspekcie przestarzałe, inaczej musiałyby być modyfikowane nieustannie (sądzę, że przynajmniej raz w miesiącu) wraz z pojawianiem się nowych publikacji naukowych.

Od jakiegoś czasu nie mogę oprzeć się poczuciu, że nowe obserwacje i teorie są nam podawane w miarę jak zadajemy pytania- jakby nasze najskrytsze życzenia co do tego, by odkryć coś nowego spełniały się.

Czy potrafimy dostrzec, że ten proces nigdy nie skończy się?

Być może dopóki pytamy o świat i nasze w nim istnienie na zewnątrz, zamiast do wewnątrz, nigdy nie będziemy zadowoleni z otrzymanej odpowiedzi.

Słuchaj siebie, czyli daj ciału mówić

Ludzkie ciało zdaje się wiedzieć to, czego nasza głowa nie potrafi „wykonceptualizować”- jakby nasz mózg grał w życiu rolę wtórną w procesie zrozumienia świata i naszego w nim miejsca.

Być może, gdybyśmy pozwolili sobie na to by czuć ciało i rozumieli emocje, które wyraża oraz pozwolili mu działać zanim damy głowie pomyśleć, nie musielibyśmy tak trudzić się w poznawaniu świata, czy podejmowaniu decyzji, a i nasz wysiłek skierowany na praktyczne codzienne sprawy byłby mniejszy.

W takim świetle i same codzienne sprawy uległyby najprawdopodobniej sporej zmianie i wiele z tego, co sądzimy, że nam niezbędne do życia, okazałoby się niepotrzebnym.

Ciała potrafią komunikować się z naturą i między sobą- czy języki i słowa byłyby nam rzeczywiście potrzebne?

W miarę jak zmieniam się, zauważam, że znane słowa często nie mają wystarczającej pojemności, by oddać prawdę, a moje przywiązanie do ich znaczenia słabnie.

Zrozumieć świat

Uważny człowiek może zaobserwować wzajemne przenikanie się różnych form i poziomów życia- ze skali mikro do skali makro i odwrotnie.

Kiedy już wyda nam się, że zrozumieliśmy więcej, pojawią się nowe pytania, prawdopodobnie również nowe odpowiedzi.
My jednak nie będziemy z nich zadowoleni, bo żadne nie rozwiążą zagadki życia- nasze założenia każą nam szukać prawdy na zewnątrz, bo szukanie wewnątrz to na początku ciężka praca.

Trzeba tylko przebrnąć przez pierwszy etap uwalniania się od umysłu ego, którego specjalnością zdaje się być destrukcja.
To on podrzuca nam myśli, przez pryzmat których postrzegamy rzeczywistość.

Jak często jawi się nam ona w dramatycznych barwa nieszczęścia, konfliktu (także wewnętrznego), choroby, przemocy, problemów?

To właśnie ego sprawia, że najprostsze co moglibyśmy zrobić, by uwolnić się od znacznej porcji “trudu życia”, jest tak ogromnym wyzwaniem.
To ono powstrzymuje nas przed tym, by po prostu zatrzymać się, zatrzymać myśli, być ze sobą samym, po prostu być.
Samo to jest zazwyczaj łatwiejsze niż myślimy…

Obecność, Skupienie, Uważność

Warto słuchać innych, ale naprawdę ich słuchać, nie szukać odpowiedzi na własne pytania, ale szukać inspiracji, a przede wszystkim być obecnym.

Uczymy się od siebie nawzajem, ale ścieżka każdego jest indywidualna.
To my nadajemy znaczenie każdej informacji, która znajdzie się na naszej ścieżce.

Może nie trzeba odczuwać danej chwili jako złej lub dobrej?

Niedawno znowu zdarzył mi się jeden z tych momentów obecności, w których nie ma oceny i osądu.
Jest tylko obecność i świadomość chwili- po prostu oglądam od środka to, co rozgrywa się przede mną, co robię, co myślę.

W chwili porannej ciszy, którą właśnie radośnie odczuwałam jako doskonałą w swym spokoju wypadł mi garnek z ręki i z hukiem zalałam kuchenną podłogę długo gotowaną zupą.
Fakt ten również odczułam jako doskonały w chwili. Jedyną reakcją, która nastąpiła moment później było zaskoczenie i ubawienie własnym brakiem reakcji.

To jest taki inny rodzaj świadomości, z daleka od myśli i konstrukcji mojego umysłu.

Jest on trudniejszy do osiągnięcia wśród zgiełku innych umysłów, więc lubię się czasem odsunąć się od przyjętych systemów i programów na bezpieczną odległość- taką, która pozwoli mi żyć i pisać o tym, co przeżywam.

Piszę, bo pcha mnie do tego potężna siła, jakby słowa przepływały przeze mnie, a palce same wystukiwały ich brzmienie.

Czasem przyglądam się im, jak obrazom namalowanym czyjąś ręką- czy faktycznie ja powiedziałam to, co nie zostało stworzone w moim umyśle?

Dear Friend,

Walking in the woods today I’ve experienced something amazing.


I clearly observed how the calmer I got, the stronger the ego “attacked”.


Realizing this seems very helpful in everyday life because I can sense and watch it coming. Uneasy thoughts, often many at once, start coming and the anxiety starts arising.

I feel very lucky when I can just watch it and don’t get involved in ego’s plot.

That’s a wonderful experience simply because it’s just simple and feels still like the surface of a lake when there’s no wind.

I wanted to share this with you.

Much love,
A.

Przyjrzyj się uważniej

Strach przed śmiercią, czy strach przed życiem

Tak bardzo boimy się śmierci, że nie żyjemy za życia. Jeden z paradoksów ludzkiego istnienia.

A pamiętasz przyjacielu, jak to było, kiedy stąpaliśmy po skrzącym się od słońca lodzie życia, wtedy, tamtej ostatniej zimy razem nad jeziorem?

Czyż nie było nam wtedy dobrze? Śmialiśmy się, bawiliśmy, wszystko nas inspirowało, ciekawiło, nie baliśmy się, że lód się załamie. Ach jakże pełny i wspaniały był to czas!

Co sprawiło, że nasze drogi rozeszły się?
Dlaczego, kiedy ja wpadłam w wirującą barwami wielu tęcz krainę żywego życia, Ty zostałeś w naszym malutkim miasteczku?
Jak to możliwe, że tego samego dnia nasz wspólny świat rozdzielił się na dwa tak różne?

Poza granicą strachu, czyli przyjrzyj się sobie

I believe there actually are no boundaries that we have to limit ourselves to.

You choose your reality. So far I have been choosing mine and it feels right to say we all can do that.

Obviously this is not done by listening to “good” or not so good advices from other people only.
You do listen, everybody in your life is your teacher but you listen to your inner light first and in the end.
And give yourself a spacetime room to choose what’s right before you decide, before you act.

Question what you hear and see, what you’ve been taught, question so called science and your own sanity and motives behind your actions.
Watch closely, observe, listen, do less, think less, have the courage to be you, claim you.

Will you dare to see what arrives?

The night is quiet
The night is safe
Comes early morning,
The bird gets scared

Obserwacja narzędziem rozwoju

Z mojego dziennika, czerwiec 2017, Warszawa:

„Moje przyjazdy do Polski w ciągu ostatnich lat są niezwykle pouczające.
Patrząc wstecz dostrzegam jak wiele nauczyłam się dzięki nim o sobie i ludziach w ogóle.
Ciągle uczę się jak przeczekać zamiast uciec, nawet przez ból (czasem głównie przez ból) i jak stawiać czoła własnym demonom.
Uczę się kontaktu ze sobą i jak ufać sobie stając się dzięki temu silniejszą.

Nie jest to łatwy proces, ale cieszę się, że idę taką drogą, bo mimo wielu ciężkich dni, życie staje się piękniejsze, a wiele spraw łatwiejszych.
Łatwiej mi dostrzegać własne zachowania, ograniczenia, schematy oraz te u innych ludzi.

To ostatnie zdaje się łatwiejsze, gdyż poziom własnego oporu, żeby zobaczyć prawdziwe oblicze i motywy innych jest dużo mniejszy niż w stosunku do siebie…

Rozwój osobisty, rozwój duchowy to nie kończący się nieliniowy proces.
Na nowo i nieustannie odnajduję coś, nad czym warto popracować.”

No właśnie, po co pracować nad sobą?

Obserwuję, że jak już uda mi się zmienić w sobie kolejną rzecz, pewne aspekty mojego życia stają się łatwiejsze.
Pojawia się więcej spokoju i radości, łatwiej mi zrealizować kolejny cel lub coś poprawić w relacji z innym człowiekiem/innymi ludźmi, czy przetrwać kryzys i cięższe chwile.

Wchodzimy w szczegóły.
Silna czy słaba strona?

Wszystko zależy od sytuacji, od naszych motywów i emocji stojących za naszymi działaniami/czynami.
Jedna cecha może być w danych okolicznościach moją przewagą, czy też silną stroną, podczas gdy w innych stanie się moją słabością.
To samo dotyczy mnie jako jednostki, jak również dowolnie dużej grupy ludzi.

Na przykład działanie “z automatu”, czy też to, co nazywam “know how” może być niezwykle pomocne w wykonywaniu codziennych czynności, nad którymi nie trzeba rozmyślać, ale nieadekwatne w innych sytuacjach (może nas ograniczać).

Analogicznie, w grupie jesteśmy silniejsi- więcej nowych idei, burza mózgów, twórczość wzrasta, razem łatwiej możemy tworzyć wspaniałe projekty, ale w dużej grupie łatwo o niepotrzebne konflikty, szufladki, a w “masie” o morderczo-odmóżdżającą panikę.

Emocje są zarażalne. Znajdujesz się w otoczeniu ludzi operujących właśnie na niskich częstotliwościach negatywnych emocji i dużo wysiłku kosztuje, żeby nie dać ściągnąć się w dół.
Odwrotna sytuacja jest również prawdziwa.

Wszystko w życiu jest względne.

Pozorna wolność

Nie lubimy ograniczeń, chcemy je znosić, chcemy wolności.

Wirusowa historia pokazała mi bardzo wyraźnie, że znakomitą większość ograniczeń tworzę sama w sobie poprzez interpretację rzeczywistości.
Zanim do tego doszłam, wiele było dni kiedy miałam wrażenie, że gniew i bunt na stosowany z zewnątrz przymus rozłupią mi głowę i wszystko wokół.

Tak się jednak nie stało, za to uporałam się z kilkoma własnymi ograniczeniami, którą to niewygodną pracę odkładałam już długo „na później”.

Obecnie odczuwam skutki tej wewnętrznej wolności w postaci poprawy jakości mojego życia, niezależnie od warunków zewnętrznych.

I za to jestem niewypowiedzianie wdzięczna.

Ciężkie chwile w życiu zawsze przyjdą, nie ma co ich sobie dodatkowo uprzykrzać. Lepiej zmienić w sobie co można, żeby ułatwić sobie życie.